Haha :) No ja to jednak nie do końca tak mam. Wręcz problem mi sprawia bawienie się klockami itp. z młodymi ludźmi i wymyślanie zabaw. Mój mózg jest już tak zesztywniały, że bardzo trudno mi wczuć się w świat dziecka i znaleźć w sobie radość z wykonywania takich czynności jak zabawa. Ot po prostu to robię, ale to bardziej w prezencie dla kogoś, niż dla siebie. Stosunek infantylny mam jeszcze jedynie do jedzenia, choć z tego co widzę to nie do końca, bo mój mały towarzysz zabaw dość zachowawczo podchodzi do tego tematu i skupia się na dużych plastrach sera :). Zatem ciocia Ula nie do końca bawi się klockami z entuzjazmem, ale już rodzice owego dżentelmena... zatracają się zupełnie :) Czy to klocki, czy plastelina :)
Mam tylko nadzieję, że nie jest tak jak pisała Gaarder, a mianowicie iż to dziecko, które w nas pozostaje składnia nas do zadawania pytań i bycia dobrymi filozofami. :)
Dzieci są nieskażone kulturą. Proces socjalizacji - wdrożenia do kultury, związany jest z wdrukowywaniem konwencji, konstrukcji, schematów. To co cenne dla mnie w filozofii, to zachęta do kwestionowania konwencji - "wszystko mogłoby być inaczej". Nie wiem czy to jest immanentna cecha dziecięctwa - powiedziałbym raczej że "bycie dzieckiem" testującym hipotezy bardziej przydaje się inżynierowi, konstruktorowi, czy wynalazcy. A w filozofii chodzi pewnie o jeszcze wcześniejszy instynkt podejrzliwości przeniesiony na fenomeny kultury - kwestionowanie legitymacji "oczywistości", "powszechności", "zdroworozsądkowości", etc.
Haha :) No ja to jednak nie do końca tak mam. Wręcz problem mi sprawia bawienie się klockami itp. z młodymi ludźmi i wymyślanie zabaw. Mój mózg jest już tak zesztywniały, że bardzo trudno mi wczuć się w świat dziecka i znaleźć w sobie radość z wykonywania takich czynności jak zabawa. Ot po prostu to robię, ale to bardziej w prezencie dla kogoś, niż dla siebie. Stosunek infantylny mam jeszcze jedynie do jedzenia, choć z tego co widzę to nie do końca, bo mój mały towarzysz zabaw dość zachowawczo podchodzi do tego tematu i skupia się na dużych plastrach sera :). Zatem ciocia Ula nie do końca bawi się klockami z entuzjazmem, ale już rodzice owego dżentelmena... zatracają się zupełnie :) Czy to klocki, czy plastelina :)
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że nie jest tak jak pisała Gaarder, a mianowicie iż to dziecko, które w nas pozostaje składnia nas do zadawania pytań i bycia dobrymi filozofami. :)
Dzieci są nieskażone kulturą. Proces socjalizacji - wdrożenia do kultury, związany jest z wdrukowywaniem konwencji, konstrukcji, schematów. To co cenne dla mnie w filozofii, to zachęta do kwestionowania konwencji - "wszystko mogłoby być inaczej". Nie wiem czy to jest immanentna cecha dziecięctwa - powiedziałbym raczej że "bycie dzieckiem" testującym hipotezy bardziej przydaje się inżynierowi, konstruktorowi, czy wynalazcy. A w filozofii chodzi pewnie o jeszcze wcześniejszy instynkt podejrzliwości przeniesiony na fenomeny kultury - kwestionowanie legitymacji "oczywistości", "powszechności", "zdroworozsądkowości", etc.
Usuń