środa, 26 września 2012

Nerdowskie dialogi: malarstwo bezwłosego szympansa

- Misu, co ty robisz, nie możesz malować po ścianie.
- Co ty w ogóle Alanowi mówisz, niech maluje. Pamiętasz jakie u mnie w domu były malunki na ścianach?
- Twój permisywizm nawet czasem dla mnie jest za mocny, ja po prostu nie znoszę remontów.
- Gdybym był artystyczny tak jak kiedyś, to wszystko by tu było pokryte freskami. Jak Max Ernst bym malował.

Po jakimś czasie:

- Widziałaś wczoraj jakie u kaktusostwa pięknie pomalowane przez dzieci ściany - misiu, jeśli chcesz to możesz malować.
- No to dlaczego twoim zdaniem robiliśmy remont?
- Żeby było estetycznie.
- No właśnie.
- Alan, słyszysz, mama krytykuje twoją działalność artystyczną - malarstwo białego człowieka.

No i Pacia mało nie wykitowała zachłystując się ze śmiechu konsumowanym właśnie śniadaniem. Szkoda że przy tym nie parsknęła, bo może jakaś piękna forma by powstała na ścianie lub nawet suficie. ;)

A ja faktycznie przestałem wykonywać przedmioty artystyczne odkąd poszedłem na pierwsze studia techniczne. Przy mojej dyskalkulii musiałem szybko nabyć kompetencję bycia liczydłem - sama znajomość teorii matematyki w tym nie pomagała. Droga do celu prowadziła przez tysiące rozwiązywanych zadań z analizy matematycznej i algebry. Mam wrażenie że te żmudne studia jakoś mi wyłączyły twórczą wrażliwość na świat. Ale z pewnością nie wyłączyły umiłowania dla piękna.

Mural stanowiący ilustrację tego posta nosi tytuł Na pierwsze czyste słowo. Max Ernst wymalował go na ścianie mieszkania Paula Éluarda, którego żoną była Gala - późniejsza żona Salvadora Dalí. Ernst, Éluard i Gala żyli przez trzy lata w ménage à trois. O analogicznym związku rodziców Bertranda Russela oraz guwernera ich dzieci, już kiedyś wspominałem. Zresztą jak dokumentują biografowie i Russela nie ominęły w życiu relacje o takim charakterze. Intryguje mnie też ménage à trois w przypadku Nietzschego i Huxleya. Chciałbym kiedyś coś więcej na ten temat poczytać. Najwyraźniej poliamoria nie jest zjawiskiem nowym.

Więcej o serii Nerdowskie dialogi.

wtorek, 11 września 2012

Płeć ultymatywnego bytu supernaturalnego

Kiedyś przed zaśnięciem rozmawiałem z Bogiem. To znaczy oczywiście nie rozmawiałem, lecz prowadziłem wewnętrzny dialog - taka ułomna forma doświadczania sacrum poprawiająca nieco samopoczucie, a może też jakość snów.

Teraz przed zaśnięciem nie rozmawiam już ze sobą. Czasem wizualizuję sobie natomiast Boginię Matkę, która składa się cała z troski o mnie i do doświadczenia jej opieki nie potrzebne są żadne słowa, żaden logos. To nie jest oczywiście z mojej strony wyraz żadnego kultu religijnego, lecz zachowujące stosowne proporcje myślne odwrócenie tej szczególnej relacji, którą zbudowałem z własnym dzieckiem od czasu jego narodzin. Po prostu wyobrażam sobie jak to jest być na drugim końcu tej relacji i mieć przy tym niemowlęcy komfort nicniemyślenia. To bardzo uspokaja i relaksuje.

Nie ważne w co wierzymy. Ważne są wartości którymi żyjemy.