środa, 25 maja 2011

Człowiek - zwierzę spocone

Czytałem ostatnio o ciekawej teorii odnośnie genezy mechanizmu empatii. Kilka cech wyróżnia nasz gatunek spośród innych gatunków zwierzęcych. Ot choćby zakamuflowany moment owulacji u samic, z czym wiąże się więziotwórcza funkcja stosunków seksualnych istotna dla wieloletniego wychowania relatywnie niedorozwiniętych ludzkich noworodków. Kolejny wyróżnik to niewiarygodna wprost potliwość, z czym wiąże się zdolność do biegów długodystansowych (mam na myśli dystanse od parudziesięciu do paruset kilometrów). Pytanie czemu służy taka ewolucyjna adaptacja?

Od milionów lat hominidy polują na inne zwierzęta, dostarczając sobie w ten sposób dodatkowego białka. Zaawansowane narzędzia zabijania są jednak relatywnie późne. Zdrowy osobnik Pan sapiens jest natomiast w stanie zabiec na śmierć niemal dowolne zwierzę, czego może dokonać jeszcze w wieku blisko sześćdziesięciu lat, kiedy to osiągi w biegach długodystansowych powracają do poziomu 19-latka (szczyt formy przypada mniej więcej na 27 rok życia). Jest to możliwe dzięki kilku szczegółom naszej anatomii takim jak np. ścięgno Achillesa, ale przede wszystkim dzięki gruczołom potowym zlokalizowanym na powierzchni całego ciała. Inne gatunki chłodzą organizm zasadniczo przez drogi oddechowe, co okazuje się być metodą dalece niewydajną.

To nie tylko teoria. Odkryto plemiona, które stosują tzw. polowanie uporczywe. Takie łowy wymagają od myśliwego niezmiernej uważności. Musi on wziąć pod uwagę wszelkie szczegóły sytuacji w rodzaju tropów upatrzonego osobnika (np. antylopy), stopnia jego pragnienia, kształtu ekskrementów, ale co najważniejsze myśliwy musi niejako wczuć się w psychikę swej ofiary. Myśleć tak jak to zwierzę, by przewidzieć jego przyszłe zachowania. Jak przypuszczam "myślenie" i "myśliwy" mają wspólną etymologię, co w tym kontekście jest zupełnie zrozumiałe. Myśliwy musiał być empatyczny.

Na poziomie neurobiologicznym mechanizm empatii wyjaśnia się z pomocą neuronów lustrzanych, ale jest to oczywiście jedynie fizykalny sposób realizacji pewnej funkcji mentalnej. Spotkałem się z argumentem, iż o empatii można mówić sensownie jedynie w kontekście odniesienia do osobników tego samego gatunku. To o czym pisałem wyżej pokazuje iż jest zgoła inaczej.

Pan sapiens - spocony empatyczny myśliwy. Prawdopodobnie dzięki takiej kondycji naszego gatunku niektórzy jego osobnicy skonstatowali ostatecznie "zmierzch świadomości łowcy". Argumenty "z empatii", do których odwołują się obrońcy praw zwierząt, są często lokowane w kontekście czysto emotywnym, co jest jak mi się wydaję wysoce niesłuszne.

A teraz napiszę co przedstawia ilustrujące tego posta zdjęcie. Biegną na nim noga w nogę Arnulfo Quimare oraz Scott Jurek. Quimare jest z plemienia Tarahumara zamieszkującego Miedziany Kanion w Meksyku. Ci Indianie stanowią społeczność dla której bieganie długodystansowe to nie tylko modus operandi, ale przede wszystkim modus vivendi. Jurek jest natomiast najprawdopodobniej najlepszym długodystansowym biegaczem świata (ultramaratony), a równocześnie praktykuje od lat dietę wegańską.

niedziela, 8 maja 2011

Dzieci zdalnie sterowane

Byłem dziś światkiem niezwykłej sceny. W dzień ten piękny i ciepły mieszkańcy miasta wylegli na błonia. Takoż i my uczyniliśmy z Pacią i Alanem. Błonia to połać trawy w środku miasta zasadniczo wolna od psich ekskrementów, co musi dokonywać się w sposób zgoła cudowny, zważywszy na ogólną ilość tej substancji w okolicy i upodobanie psów, czy może raczej posiadanych przez nie ludzi, do defekacji na zielonym. Wszystkie wymienione okoliczności miały zapewne wpływ na to, iż tak wielu mieszkańców miasta, w pozycji horyzontalnej, naświetlało dzisiaj w tym miejscu swą skórę.

Trawa na błoniach przystrzyżona jest na tyle krótko, że wspaniale może się po niej przemieszczać odpowiednio duży, zdalnie sterowany samochód. Takiego rodzaju wehikuł znalazł się tam dzisiaj, wzbudzając oczywiście ogólne zainteresowanie, przejawiające się głównie w wianuszku dorosłych mężczyzn, oraz młodzieńców, otaczających właściciela modelu i żywo z nim dyskutujących. Jak się po chwili okazało, nie byli to jedyni zafascynowani tematem.

Alan z miejsca ruszył w pogoń po trawie za poruszającym się kilkukrotnie od niego szybciej samochodzikiem. Ja z kolei początkowo biegłem za Alanem, oceniwszy prawdopodobieństwo jakiegoś wypadku na całkiem spore. Po chwili zrozumiałem jednak, iż ten pojazd genialnie wprost lawiruje pomiędzy ludźmi, kocami, piłkami i wózkami, jeżdżąc w tę i z powrotem i ani na moment nie zwalniając - chylę czoła przed operatorem tej machiny. Wtedy się zatrzymałem, bacznie jednak obserwując sytuację. Dzięki temu zobaczyłem coś, co mi wcześniej umknęło. Dokładnie tą samą czynnością co Alan pochłonięta była cała czeredź dziatek mniej więcej w jego wieku, czyli około lat 3. Przypominało to sforę psów w swym pędzie zawsze zwróconych w kierunku ofiary, czy też może coś na kształt ławicy ryb. Widok był nieziemski. Stałem oniemiały i patrzyłem na fascynujące ruchy zdalnie sterowanych dzieci.