sobota, 12 kwietnia 2008

Sysynka

Po Kartezjuszu zostało nam wiele. W dużej mierze są to treści kulturowe o pochodzeniu których zazwyczaj nawet nie pamiętamy. Dość wymienić kartkę w kratkę, czy tradycję traktowania zwierząt jak przedmiotów (a w zasadzie skomplikowanych mechanizmów - na podobieństwo mechanizmu zegarowego). Jedną z moich ulubionych koncepcji René Descartesa jest rozwiązanie tak zwanego "problemu mostu" czy też "sprawstwa".

W jaki sposób ludzka świadomość (nie rozciągnięta w przestrzeni), może decydować o położeniu rozciągniętego w przestrzeni ludzkiego ciała? To pytanie nurtowało wiele współczesnych francuzowi umysłów. Mi osobiście najbardziej odpowiada sposób, w jaki z problemem poradzili sobie okazjonaliści - jeśli na ten przykład mamy wolę poruszenia kończyną - powiedzmy ręką, a ona faktycznie przemieszcza się zgodnie z ową wolą, to nie dzieje się tak za sprawą związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy treściami świadomości, a ruchami ciała, lecz za sprawą zgodności naszej woli z wolą Boga który to porusza wszystkim. :)

Spośród licznych specjalności Kartezjusz zajmował się także anatomią. Doszedł do wniosku, że miejscem styku substancji materialnej i duchowej jest szyszynka.

W zasadzie mógłbym na to przystać, gdyby nie fakt, iż Alan usilnie stara się nas przekonać, że w jego przypadku jest to zgoła inny gruczoł wydzielania wewnętrznego - sysynka. :)

wtorek, 8 kwietnia 2008

Dzieci z Bullerbyn

Dzieci z Bullerbyn to pierwsza xiążka mojego dzieciństwa. Zaczęło się od fragmentu wydrukowanego w Świerszczyku, zaraz potem przeczytałem całość. Działo się to jeszcze w słodkich czasach pre-scholaryzacji. :)

W związku z tym, że wydawnictwo Nasza Księgarnia wyprzedaje właśnie końcówki serii, Pacia przyjżała się ich ofercie i znalazła wydanie kolekcjonerskie Dzieci z Bullerbyn, co w praktyce oznacza, że oprócz twardej oprawy, zarówno jeśli chodzi o okładkę jak i zawartość, jest to "reprint" oryginalnego polskiego wydania z lat 50tych. Z wielkim sentymentem spoglądam teraz znowu na ilustracje, które tak mocno odcisnęły się drzewiej w korze mózgowej. Mój ulubiony obrazek przedstawia nagiego Lassego, który przysiadłszy w kucki na kamieniu nad brzegiem strumienia, udaje wodnika grając na grzebieniu. W dzieciństwie wydawało mi się to tak na wskroś surrealne - jak można grać na grzebieniu. Po tylu latach książka wciąż zachwyca swoją ... hmm jak by to określić "bezpretensjonalnością".

Wciąż bardzo lubię czytywać "książki dla dzieci", mam nadzieję, że mi to nie minie. Pewnie we wspomnianej biblioteczce Alana znajdą się także:

  • inne xiążki Astrid Lidgren - Ronja córka zbójnika, Bracia Lwie Serce
  • Muminki
  • Bromba, Klaptunowie i inne stwory z wyobraźni Macieja Wojtyszki
  • Miś puchatek - w moim własnym dzieciństwie jakoś mnie nie przekonał, ale może teraz fajnie będzie go odkryć na nowo
  • Bajki z królestwa Lajlonii
  • trochę później Tolkien

Jeśli macie jakieś inne propozycje odnośnie poszerzenia tego spisu, to dajcie znać.