sobota, 5 maja 2012

Płeć klocka

Świetny materiał o genderyzacji klocków LEGO - poważna filozofia kultury w popkulturowej formie. Wszystko co pomyślałem na ten temat zobaczywszy nową serię LEGO Friends, choć nie potrafiłbym ubrać tego w słowa tak pięknie jak Anita Sarkeesian.

Ale może zacznę od tego czym jest genderyzacja. Byliśmy jakiś czas temu na koncercie wspaniałej Kaki King, najlepszego gitarzysty ever. Pod koniec imprezy Kaki zareklamowała t-shirty z ręcznie robionym artworkiem, zaznaczając też że są dostępne w damskim i męskim fasonie, po czym dodała: "but you know, you don't have to genderize it".

Gender to płeć kulturowa, czy też społeczna. Te wszystkie stereotypy, role, wartości, słowem wszelkie asocjacje łączone powszechnie z płcią biologiczną, a będące w istocie pochodną ewolucji konwencji kulturowych. Genderyzacja zachodzi wtedy, kiedy formy przedmiotów przeznaczonych dla ogółu populacji zostają naznaczone elementami kojarzonymi w danej kulturze z określoną płcią. Zjawisko nie dotyczy wyłącznie sfery produkcji, choć tu najłatwiej je dostrzec. Mamy wszak do czynienia z maskulinizacją, lub feminizacją określonych zawodów, czy dziedzin wiedzy. Określone sposoby działania rezerwujemy powszechnie dla określonych płci, etc.

W samej genderyzacji nie ma nic zdrożnego - dla badacza kultury jest ona po prostu zjawiskiem które można opisać, paralelnym np. z modą. Opis jest czasami o tyle trudny, że przez większość czasu genderyzacja pozostaje dla nas przezroczysta, bo w niej wyrośliśmy i ją wciąż współtworzymy. A wszak w społeczeństwie zdarzają się jednostki nie akceptujące form płci kulturowej przypisanych do ich płci biologicznej - np. transwestyci. W społeczeństwie mogą oni spotkać się z potężną dezaprobatą, czy wręcz pogardą, ale właśnie ich transgresyjna kondycja pozwala zrozumieć konwencjonalny charakter płci kulturowej funkcjonujący w naszych głowach. Miast gardzić, pomagajmy sobie w dekonstruowaniu własnych schematów myślenia - niekoniecznie po to, by je odrzucać, lecz by lepiej zrozumieć siebie samych.

Dawniej genderyzacja zabawek nie przybierała tak ostrych form jak dzisiaj - sam pamiętam czasy braku wyraźnego podziału na klocki LEGO "dla chłopców" i "dla dziewczynek". Aż trudno uwierzyć jak bardzo genderyzacja postępuje w wielu dziedzinach życia, mimo całej feministycznej krytyki społeczeństwa. Współczesne systemy ekonomiczne kultury zachodu opierają się w dużej mierze na wytwarzaniu rynku zaspokajania nieistniejących wcześniej potrzeb. Dawniej istniał jeden rodzaj szamponu, a teraz mamy dziesiątki ich rodzajów od każdego z producentów - do włosów suchych, tłustych, z łupieżem, po farbowaniu, z odżywką, etc. Jeszcze ciekawiej to wygląda w przypadku produktów technologicznych, bo tu nowe potrzeby uświadamiane są konsumentom w tempie wręcz ekspresowym - komputery, laptopy, telefony komórkowe kolejnych generacji, z kolorowym ekranem, z polifonicznymi dzwonkami, smartphone'y, netbooki, tablety. Obuwie sportowe jest obecnie maksymalnie specjalizowane do specyfiki wszelkich możliwych dyscyplin. Te wszystkie procesy przekładają się na coraz większą specjalizację produktów, pozwalającą na maksymalną penetrację nisz reprezentowanych przez konsumentów o różnych zainteresowaniach. Genderyzacja idzie z tym w parze - masowo produkowane uniwersalne przedmioty muszą być naznaczone stygmatami płci kulturowej, ot choćby takimi jak kolor - "różowy dla dziewczynek, a niebieski dla chłopców". Ale spróbujmy cofnąć się w czasie o jedno stulecie. Oto jak wyglądało to w 1918 roku:

Akceptowana powszechnie reguła brzmi: różowy dla chłopców, a niebieski dla dziewczynek. A to z tego powodu, że różowy jest kolorem bardziej zdecydowanym i mocniejszym, a więc odpowiedniejszym dla chłopców, podczas gdy niebieski, który jest bardziej delikatny i gustowny, jest piękniejszy dla dziewcząt.

Od lat czterdziestych XX w. norma społeczna uległa kompletnemu odwróceniu. Swoją drogą ciekawe z jakich powodów.

Ale jaki jest w ogóle cel krytycznego przyglądania się ewolucji form i treści w przypadku klocków LEGO? Otóż te klocki nie są zwyczajną zabawką. Rozwijają pamięć, wyobraźnię przestrzenną i stymulują dziecko do kreatywności przejawiającej się w produkowaniu własnych konstrukcji. To są zabawki produkowane masowo (co może uświadomić fakt, iż firma LEGO jest największym na świecie producentem opon ;) ) i powszechne wśród dzieci kultury zachodu, i jak przypuszczam ich ogólna rola we wspomaganiu rozwoju poznawczego człowieka jest bardzo znacząca, choć równocześnie trudno wyobrazić sobie w praktyce badania, które by taką tezę falsyfikowały. W serii Friends, odwiecznie symboliczne miniaturowe postaci LEGO stają się nagle znacznie bardziej zantropomorfizowane - jak lalki. W tych zestawach aspekt konstruowania schodzi na dalszy plan - na pierwszy wysuwa się zabawa postaciami wyłącznie kobiecymi, żyjącymi w stworzonym dla nich świecie. Czy nie należało zwyczajnie zwiększyć ilość postaci kobiecych w tradycyjnych zestawach? LEGO zapędziło się w ślepy zaułek całkowicie maskulinizując w przekazie reklamowym swoją dotychczasową ofertę. Obecna próba feminizowania niektórych zestawów (chłopcy na pewno nie ruszą tych "dziewczyńskich" klocków) z pewnością przyniesie firmie znaczące przychody, lecz jakie będzie to mieć długofalowe konsekwencje dla rozwoju naszych dzieci?

Pracuję w branży IT, która chlubi się działaniem według standardów wyznaczonych przez merytorkację. W przypadku ewolucji technologicznej organizacje ignorujące ustrój merytokratyczy nie mają szans w wolnorynkowej konkurencji. Jeśli chodzi o komponenty oprogramowania i metody jego rozwijania, należy wciąż dyskutować o wadach i zaletach danych rozwiązań, tak by w efekcie wybrać te optymalne (ten ekosystem wciąż ewoluuje). Stosowanie technologii i metodyk odgórnie i arbitralnie narzuconych niesie ryzyko znacznego zmniejszenia konkurencyjności firmy branży IT, a w konsekwencji nawet jej bankructwa. Przez analogię do ewolucji biologicznej można wręcz mówić o doborze naturalnym, a zachowywanie merytokracji jest jednym z istotnych czynników decydujących o adaptacji organizmu danej organizacji (niekoniecznie korporacji, co pokazuje żywotność ruchu otwartego oprogramowania egzystującego właśnie dzięki skrajnemu wyzyskiwaniu merytokratycznej orientacji).

Obserwuję wciąż jak niekorzystne z punktu widzenia branży IT skutki przynosi genderyzacja, i ogólna maskulinizacja związanych z tą branżą zawodów - np.:

  • Presja społeczna otoczenia (np. rodzice) działa wciąż w ten sposób, że nawet mimo początkowych technicznych zainteresowań dziewczyny wybierają potem inne ścieżki edukacji.
  • Popkulturowy wizerunek "informatyka", geeka, czy nerda odstrasza od inżynierii kobiety. Tym bardziej że z genderyzacją paralelne jest dowartościowywanie aspektów estetycznych, nie zaś wiedzy. Emisja serialu Big Bang Theory wiąże się ponoć ze zwiększonym zainteresowaniem studiami z dziedziny fizyki teoretycznej, niestety mam wrażenie że z kolei emisja serialu The IT Crowd ma dokładnie odwrotny skutek dla branży IT.
  • Genderyzowane klocki LEGO - konstrukcyjne dla chłopców, a "życiowe" dla dziewczynek, będą prowadzić jak można przypuszczać do utrwalania różnic w kontekście poznawczym u dzieci różnej płci.

Podtrzymywanie kulturowych paradygmatów w związku z którymi branża IT traci niemal połowę potencjalnych pracowników (choć różnie to bywa w różnych stronach świata) jest absurdalnie niemerytokratyczne.

Seria LEGO Friends wzbudziła kontrowersje do tego stopnia, że powstała petycja protestacyjna skierowana do władz koncernu. Zachęcam do jej podpisania.

Wykorzystane w tekście zdjęcie pochodzi z artykułu LEGO Bets on the Ladies… and Misses the Mark, w którym autorka dzieli się garścią bardzo gorzkich osobistych refleksji na ten temat:

Jak większość małych dziewczynek, moja córka karmiona była stałym strumieniem medialnego przekazu mówiącego że wartość dziewczyny określa jej wygląd. I mimo najszczerszych wysiłków jej mamy, by nauczyć ją że jest inaczej, ona w to wierzy.

A tutaj druga część materiału Anity Sarkeesian:

26 komentarzy:

  1. Dawniej genderyzacja zabawek nie przybierała tak ostrych form jak dzisiaj - sam pamiętam czasy braku wyraźnego podziału na klocki LEGO "dla chłopców" i "dla dziewczynek".

    Osobiście odnoszę wrażenie, że nie można było wtedy mówić o jakimkolwiek podziale, ponieważ - sięgając pamięcią wstecz - LEGO w powszechnym odbiorze była właśnie "zabawką dla chłopców", przynajmniej nie przypominam sobie, żeby którakolwiek z moich ówczesnych koleżanek była zainteresowana np. serią LEGO Technic, obiektem mojego dziecięcego pożądania.

    W serii Friends, odwiecznie symboliczne miniaturowe postaci LEGO stają się nagle znacznie bardziej zantropomorfizowane - jak lalki.

    Widząc ilustrację Twojego wpisu przypomniałem sobie, że już kilkanaście lat temu wdziałem te mocno "ulalkowione" ludziki. Sprawdziłem, że pochodziły one z serii LEGO Belville, i jak twierdzi Wikipedia, nie było to pierwsze "dziewczyńskie" zestawy. Obecna seria LEGO Friends wydaje się więc być jedynie odświeżoną kontynuacją LEGO Belville, na co wskazuje również przekierowanie ze starego hiperłącza.

    W tych zestawach aspekt konstruowania schodzi na dalszy plan - na pierwszy wysuwa się zabawa postaciami wyłącznie kobiecymi, żyjącymi w stworzonym dla nich świecie.

    Z identyczną sytuacją mamy do czynienia w każdej serii LEGO, która jest bardziej "tematyczna" niż konstrukcyjna: od starej jak samo LEGO serii LEGO Castle, w której można mówić jeszcze o jakiejś równowadze między budowaniem i zabawą, do serii Bionicle, gdzie w zasadzie chodzi jedynie o zabawę. Gdzie im tam do wspomnianego wcześniej LEGO Technic, o ociekającym zajebistością LEGO Mindstorms nie wspominając!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ryba

      Mniej więcej w tym samym czasie co Bellville funkcjonowała np. seria Paradisa. Ludziki były typowe. A niektóre klocki tylko trochę bardziej różowe. Moja siostra miała taki zestaw i wspaniale się nim bawiła. Bardzo szybko połączyliśmy jednak pulę wszystkich naszych klocków żeby mieć większe możliwości konstrukcyjne. Karolina budowała wtedy z naszych klocków pojazdy kosmiczne które nazywała "kwadratowcami", a my mieliśmy fajne szyby z Paradisa do naszych domków i wież kontrolnych.

      Na tym właśnie polega problem, że do pewnego momentu, zanim nie pojawią się podziały na "chłopięce" i "dziewczyńskie", takimi generycznymi klockami (następny etap po Duplo) "normalne" dzieci bawią się wspaniale niezależnie od płci. A potem nagle część z nich przestaje się bawić ze względu na jednoznaczny klimat jaki LEGO wokół tego stworzyło - "konstruowanie, pojazdy, etc., to męskie sprawy".

      A Technic akurat w ogóle nie jest genderyzowane, to znaczy przez pewien czas były tam zdaje się ludziki takie większe i założę się że same męskie, ale jakoś ostatnio w ogóle nie przyuważyłem tego.

      A Bionicle mnie zniesmaczyło kiedy pierwszy raz zobaczyłem w podobnym stopniu co teraz Friends.

      Usuń
  2. Jejku u mnie to nikt się nie bawił LEGO, bo po prostu było za drogie. Może sąsiad miał jakieś, ale było szarobure i nudne, więc nie budziło żadnego zainteresowania z mojej strony. W ogóle do tej pory LEGO wydaje mi się strasznie nudne i zupełnie mi nie przeszkadza ten podział na wersje: dla dziewczyn i dla chłopców. Jak ktoś będzie chciał kupi sobie dwie wersje i wymiesza. Wersja dla dziewczyn jest ładna i kolorowa, dla chłopców szara i nudna, nie dziwię się więc, że budzi małe zainteresowanie dziewczyn, które z natury bardziej są wyczulone na estetykę, emocje.
    Fakt, mówi się, że dziewczynki nie są tak dobrze rozwinięte w kierunku przedmiotów ścisłych i architektonicznych przez to, że w dzieciństwie głównie bawią się lalkami barbie, zamiast konstruować skomplikowane pojazdy i grać w szachy. Trudno jednak stwierdzić jak duże znaczenie ma tu kultura, a jak duże natura, ponieważ z tego co czytałam, to naturalnie mężczyźni mają bardziej rozwinięte pewne cechy, jak np. te orientacyjne, przestrzenne; czy mają większą skłonność do agresji. Tłumaczyłoby to dlaczego są bardziej zainteresowani zabawą w wojnę i konstruowaniem z klocków.

    Ja miałam z uwagi na sąsiadów w podobnym wieku, dobry dostęp do zabawek płci odmiennej, ale nie wzbudzały mojego zainteresowania. Miałam fajne drewniane klocki, gry planszowe, lalki, a jak tylko nauczyłam się czytać: książki, krzyżówki, rebusy, łamigłówki. Nikt mi nie mówił, nie baw się tym, bo to jest dla chłopców. No ale nie wiem na ile moje wybory były uwarunkowane tym, że np. koleżanki wybierały te same rzeczy itd.

    Nie widzę nic złego w tym, że LEGO tworzy serię dla dziewczynek, fajną, radosną kolorową. Przecież dziewczynki żyją w świecie, gdzie po ciąży zostają w domu by opiekować się dzieckiem i gotują mężowi obiad; gdzie idą do fryzjera by ładnie wyglądać, na zakupy itd. Nawet super zdolna pani architekt inżynier itp. robi te rzeczy. Myślę, że fajnie by było ewentualnie jakby w tych samych kolorach dodano zestawy, z których można sobie zbudować ładne autko, ładny samolocik i ładny jachcik :P Oczywiście troszkę żartuję, ale myślę, że problem z lego - jeśli jakiś istnieje - to bardziej to, że klocki są w nudnych kolorach, które nie przemawiają do dziewczyn.
    -------------
    Co do genderyzacji zawodów nie jest chyba tak źle, choć fakt, że fizyka, informatyka, mają większe obłożenie ze strony chłopców. Zwykle takich co siedzieli w domu, grali w gierki na kompie, łamali jakieś kody do nich itp., gdzie znowu wśród moich koleżanek i mnie to w ogóle nie interesowało :P No i nie sądzę by dziś kulturowo rodzina mówiła: dziecko nie idź na inżyniera, bo dziewczynce nie wypada. W moim pokoleniu wszyscy rodzice mówili: idź na inżyniera, na architekta, informatyka, budownictwo itp. , bo z tego jest dobra kasa. No i jak się nie posłuchało rodziców, to się ma :P
    Ale fakt informatyka jest mało zachęcająca, zwłaszcza jak się widzi jej najzdolniejszych absolwentów ;)

    Ciekawy ten Twój tekst, choć dla mnie nie jest to jakiś ważny problem. Widzę takie pomieszanie płci w różnych zawodach, że niedobór kobiet w takich dziedzinach jak fizyka czy informatyka, jakoś mnie wcale nie uderza.
    Może tylko żałuję, że nie studiowałam dwóch kierunków bo mogłabym dziś za prostą prackę programisty, dostawać duże pieniążki i fajnie sobie żyć. Ale na mój wybór z pewnością nie wpłynęła genderyzacja i wątpię by tak było w większości wypadków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ula Jako że "nie czujesz" LEGO, to trochę o tym napiszę. Uniwersalna i genialnie zrealizowana zasada działania zabawki jaką jest LEGO polega na tym, że dowolny klocek można dołączyć do dowolnego innego i trzymają się potem na tyle mocno, by konstrukcja się nie rozpadła. Ta zasada dotyczy także "ludzików", podziurawionych wzdłuż całych swoich okropnych kanciastych nóg, dzięki czemu mogą "usiąść" na dowolnych innych klockach. Zawsze wszystko do siebie pasuje, ludziki LEGO mają zaś charakter konceptualny, wręcz archetypiczny - zawsze wyglądały tak samo i zawsze działały tak samo i to było celowe. Dzieci lubią te ludziki. Potem jednoznacznie rozpoznają dotychczasową konwencję ludzikową LEGO nawet w dorosłości. Jest nawet wiele gier komputerowych opartych na innych memach (Harry Potter, Piraci z Karaibów, Indiana Jones), w których występują właśnie te konceptualne klockowe postaci. Obecna zmiana tego paradygmatu w serii Friends to coś w rodzaju "bluźnierstwa". ;)

      Takie ludziki można też kupić w sklepach LEGO na sztuki. Kupują je także dziewczynki. Niestety postaci żeńskich jest zawsze niedobór, bo LEGO ich zwyczajnie nie produkuje. Założenie jest takie: "skoro reklamujemy LEGO City tylko dla chłopców, to targetem są wyłącznie chłopcy", a to nie prawda. Nie ma nic istotnego, co ze względów kulturowych powstrzymywałoby dziewczynkę przed zabawą takim konstrukcyjnym zestawem (czego LEGO jakby nie zauważa). W domach moich znajomych dziewczynki bawią się powszechnie tymi genderowo neutralnymi zabawkami. Jest bardzo dużo absurdalnych kulturowych powodów które powstrzymają chłopców przed zabawą LEGO Friends. Uważam że LEGO powinno robić zestawy o gotowaniu, pieleniu ogródka, opiece nad zwierzakami, nawet o zakupach, ale nie powinno ich adresować wyłącznie do dziewczynek!!! A tak się stało.

      Zgodnie z moimi zasadami do pewnego etapu życia kupowałem Alanowi wyłącznie drewniane zabawki, bo nie znoszę tych okropnych różowych lub niebieskich plastików. W tym samym czasie kupiłem mu zabawkowy drewniany warsztat rzemieślniczy i kuchenkę - niech zabawki odzwierciedlają rzeczywistość, bo ja nawet częściej gotuję niż majsterkuję i uważam że taka sytuacja jest bardzo zdrowa. Piszesz że można kupić klocki i takie i takie, a potem zmieszać. Ale ilu rodziców będzie zwracać uwagę na takie elementy i kupować swoim dzieciom zabawki nie zważając na genderyzację zamierzoną przez producenta? Niestety genderyzacja zwiększa sprzedaż, dlatego tak postępuje i to jest mechanizm ze sprzężeniem zwrotym. Szczególnie jeśli zaczniemy go wdrukowywać w nasze dzieci od najmłodszych lat.

      Co do wyczulenia przedstawicieli jakiejś płci "z natury" na coś - każdy przypadek obala regułę. A przypadków mężczyzn bardziej wyczulonych na emocje, czy estetykę niż statystyczna kobieta znam wiele. Powstaje problem jak takie zdolności w ogóle sensownie mierzyć? Dla mnie w ten sposób używane pojęcie "natury" to coś w rodzaju współczesnej religii - ateistycznego kultu, paralelnego zresztą z koncepcją prawa naturalnego akcentowaną w etyce chrześcijańskiej.

      Ta "estetyczna" orientacja jest też o tyle kłopotliwa, że gdyby pokazać współczesne zestawy LEGO dzieciom sprzed 100 lat, a kryterium wyboru miałby być wyłącznie kolor, to zgodnie z tym co zacytowałem chłopcy wybrali by Friends, a dziewczynki City Police. Tego rodzaju aspekty estetyczne w kulturze mają charakter czysto konwencjonalny.

      Usuń
    2. c.d.

      Piszesz: "Przecież dziewczynki żyją w świecie, gdzie po ciąży zostają w domu by opiekować się dzieckiem i gotują mężowi obiad"

      Ale to jest właśnie chore. Po pierwsze mąż może opiekować się dzieckiem w równym lub większym stopniu co żona - niby czemu nie - szczególnie jeśli kobieta nie ma naturalnego pokarmu. No chyba że uznamy że powinien w tym czasie biegać za mamutem. ;) Po drugie nawet jeśli żona zasuwa cały dzień przy rozwrzeszczanym dziecku lub całej ich czeredzi, czy to właśnie nie wracający z pracy mąż powinien ugotować jej obiad? Karmimy dziewczynki tym chorym przekazem, który w wieku dorosłym czyni je niewolnicami konwencji:

      http://www.youtube.com/watch?v=yHV04eSGzAA

      Czy mężczyzna nie może iść do fryzjera "żeby ładnie wyglądać"? - a o tym klocków nie ma. Z mojego punktu widzenia problem nie polega na tym, że klocki są w nudnych kolorach, lecz że odzwierciedlają rzeczywistość przepełnioną wciąż rozbudowującymi się stereotypami płci. A po takiej konstrukcyjnej zabawce spodziewałbym się że będzie jednak pomagać te stereotypy dekonstruować, jak to było z samego początku działalności firmy.

      Usuń
    3. Co do genderyzacji zawodów, to IMO jest tragicznie. Cały świat anglosaski chuczy o tym, że ilość kobiet pracujących w IT wciąż spada. A przecież laski nie stały się głupsze w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. A co się zmieniło? - zaczynają studiować pokolenia którym wmówiono za sprawą medialnego przekazu iż ich wartość jako ludzi zależy przede wszystkim od ich wyglądu, a nie tego co mają w głowach.

      Pracuję teraz z bardzo zdolną programistką. Początkowo poszła na medycynę, ponieważ tak chcieli jej rodzice. Mimo iż całe życie naprawiała innym komputery i to ją pasjonowało. Ale na szczęście dla nas nie potrafiła wyłączyć empatii i była dość asertywna żeby zmienić kierunek po pierwszym roku. Tego rodzaju nastawienie rodziców się zmienia, jak sama zresztą zauważasz, ale w niektórych środowiskach następuje to bardzo powoli.

      Inny aspekt jest taki, że kobieta-inżynier w zmaskulinizowanym środowisku jest bardzo często dyskryminowana ze względu na płeć. Programistka na spotkaniach musi robić notatki, nawet jeśli to ona prezentuje, bo jest jakieś takie oczekiwanie że będzie sekretarką. Analogicznie menadżer projektu będzie próbował często ustawić programistki w roli swoich asystentek, etc. Ale to lajcik. Znam kobietę projektanta okrętów. Musiała wyjechać z Polski i pracuje teraz w Amsterdamie, ponieważ w naszym kraju seksizm spotkał ją nie tylko ze strony prostych wykonawców nie słuchających poleceń kobiety (normalnie jakbyśmy żyli w kulturze islamu), ale także w okropny sposób ze strony kolegów inżynierów.

      Dla mnie to jest duży problem, nawet z egoistycznego punktu widzenia. Wolałbym współpracować na co dzień z większą ilością kobiet. Im dłużej żyję i im więcej badań czytam na ten temat, tym bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że przyczyny obecnej sytuacji nie są "naturalne", lecz czysto konwencjonalne, czy "kulturowe".

      http://en.wikipedia.org/wiki/Women_in_computing

      W latach 80-tych w USA 40% absolwentów CS to kobiety, obecnie 12%:

      http://en.wikipedia.org/wiki/Women_in_computing

      "Research has shown that some aspects about computing may discourage women. One of the biggest turn-offs is the "geek factor". High school girls are repelled by the image of Computer Scientists sit in a cubicle writing code for the duration of their workday[citation needed]. The "geek factor" affects both male and female high school students, but it seems to have more of a negative effect on the female students."

      To są właśnie te skrajnie niemerytokratyczne czynniki paralelne ze zorientowaną na konsumpcję kulturą. Zapotrzebowanie na "robotników wiedzy" w IT jest przeogromne. Ta branża nie może sobie pozwolić na utratę połowy potencjalnych pracowników.

      A w Indiach jak widzę więcej kobiet niż mężczyzn studiuje obecnie CS.

      Usuń
    4. Ula pisze:
      Wersja dla dziewczyn jest ładna i kolorowa, dla chłopców szara i nudna
      Pozwolę się nie zgodzić :-( Uwielbiam Lego jako produkt teraz przy Alanku nadrabiam niedosyt z dzieciństwa (nie miałam wtedy ani jednego klocka) i jedyna rzecz która mnie wkurza w Lego to kolory - kredkowe odcienie podstawowych barw. Alanek ma hurtowe ilości klocków generycznych, wśród których szarych nie ma prawie wcale, a chciałabym zbudować domki asyżańskie, no i nie ma z czego. Na domki które robię wybieram białe cegły i czarne dachy, i przez to mam niedobór budulca. Jak tworzyłam TIRa to musiałam go zrobić w barwach DHL, bo prawdziwej, brudnoszarej plandeki nie było z czego zrobić :-(

      Może tylko żałuję, że nie studiowałam dwóch kierunków bo mogłabym dziś za prostą prackę programisty, dostawać duże pieniążki i fajnie sobie żyć.

      To co piszesz jest krzywdzące dla programistów. Pracowałam 10 lat w IT (jako nieprogramista) i przyjrzałam się tematowi z bliska. Ci którzy dostają duże pieniądze sa swoją pracę, to ludzie mający pracę ciężką, bardzo wyczerpującą emocjonalnie i intelektualnie, odpowiedzialną, obciążoną koszmarnym stresem z powodu goniących terminów i nierealistycznych często wymagań zarówno klientów jak i managementu. Jako że "technology updates daily", muszą się uczyć całe życie. W końcu skoro jest ktoś skłonny płacić duże pieniądze za efekty tej pracy, to znaczy że jest w stanie jeszcze więcej na nich zarobić. Błąd programisty obsługującego bazę danych firmy ubezpieczeniowej może spowodować np. że system sprzeda 1000 polis o 100 euro za tanio. Programowanie to nie jest tylko napiżdżanie w klawiaturę tak jak wtedy kiedy się mnoży brednie na fejsie.

      Pocieszyć Cię mogę że nie trzeba kończyć informy by pracować jako programista. Nasi ludzie w NCDC wiedzę potrzebną do pracy nabyli sami, ucząc się poza programem, lub zostali douczeni przez Firmę, bo wiedza wyniesiona z uczelni przydatna jest może w 10%. Tak więc - nadal możesz zostać programistką. Nasz najlepszy spec od programowania obiektowego jest absolwentem filozofii :-P

      Ale fakt informatyka jest mało zachęcająca, zwłaszcza jak się widzi jej najzdolniejszych absolwentów ;)
      To też stereotyp. W samym naszym 50cioosobowym NCDC połowa jest niczego sobie, a kilku to chłopcy na których widok majty same zsuwają się na ziemię - także kobietom sapiosexualnym :-D Jest w nich i coś dla ducha i coś dla ciała. No i sporo z nich to motocykliści. Naprawdę wspaniali!

      Usuń
    5. @Kazik
      Niestety postaci żeńskich jest zawsze niedobór, bo LEGO ich zwyczajnie nie produkuje.

      Eee? Od kiedy pamiętam były Panie, nawet w "męskich" seriach Castle czy Pirates, o City już nie wspominając. I katalog aktualnych zestawów też wskazuje jak nic obecność Pań. Też w załodze śmieciarki. ;)

      Aczkolwiek, większość obecnych serii Lego jakaś taka nie to co kiedyś ;)

      @Pacia
      bo wiedza wyniesiona z uczelni przydatna jest może w 10%.

      To ja chyba jakąś inną uczelnię kończyłem, niż reszta, bo gdzie się nie ruszę, tam mi wiedza z uczelni przydatna. :P

      Co do klocków, to dużo szarego zawsze było w "rycerskich" zestawach. Może nadal tak jest. ;)

      Usuń
    6. Mam wrażenie, że postacie żeńskie są nawet nieco na siłę wprowadzane do niektórych zestawów. W życiu nie widziałem kobiety obsługującej śmieciarkę.

      A co do geeków to fakt, że dużo się zmieniło. Ludzie są różni, ale przeciętny programista wygląda IMHO całkiem schludnie.

      Usuń
    7. Re: Pacyfka

      Generalnie co do estetyki lego, wydaje mi się, że w wersjach technics, czy jakichś innych jest dużo szarości, a przynajmniej tak zapamiętałam z dzieciństwa. Co do kolorów, mi się bardzo nie podobają, ale tu nie ma co dyskutować, bo to kwestia gustu.

      Co do prostej pracy programisty, rzeczywiście niefortunnie się wyraziłam. Nie chodziło mi o to, że praca programistów jest zawsze prosta, chodziło mi o to, że za wariant tej pracy np. dość prostą pracę na najniższym szczeblu korporacyjnym, można dostawać naprawdę dobre pieniądze. Dodatkowo osoby, które znam i które mają coś wspólnego z programowaniem zawsze powtarzają, jakie to proste i jak do tego by pracować w takiej inf. korporacji, wystarczy nawet samemu nauczyć się C++ czy czegoś tam jeszcze. Poza tym kojarzy mi się, że wydajność takiego pracownika na najniższym szczeblu kariery, który jak dla mnie zarabia bardzo dużo (np. 2200/2500), wcale nie musi być duża.

      Wydaje mi się, że moja wypowiedź mocno Cię uraziła, mam nadzieję, że nie uraziła równie mocno Kazika. Ja mam wielki szacunek do ludzi, którzy naprawdę potrafią programować, jest to dla mnie "czarna magia", a Ci ludzie niczym z Matrixa. Żałuję tylko, że nie nauczyłam się programować na podstawowym poziomie, bo zamiast marudzić mogłabym sobie chodzić do korporacji i zarabiać pieniążki. Dzisiaj już z pewnością nie byłabym w stanie się nauczyć, po liceum jednak myślę, że przyszłoby mi to lekko i przyjemnie.

      Kiedyś czekałam na Grześka pod Tieto i rzeczywiści z budynku wyszło co najmniej paru przystojnych "informatyków". Tylko opowieści o ich hobby, sposobach myślenia, jakoś mi się przekładają na dość nieciekawy obraz tych ludzi. No ale wiadomo nie ma co przywiązywać wagi do stereotypów.
      Pamiętam jak na imprezie przysłuchiwałam się rozmowie kolegi z jego przyjacielem. Ów przyjaciel krytykował filozofię: "co to w ogóle jest, chleba z tego nie ma, po cholerę wam to..itd." Myślę sobie: eh no jakiś człowiek, co pewnie kładzie cały dzień cegły i dostaje za to dobre pieniądze i może naszą profesją pogardzać. Okazało się, że ów człowiek robił właśnie specjalizację z chirurgii. Chcę przez to powiedzieć, że pewnie wiele moich wyobrażeń mających charakter generalizacji może okazać się błędna, tak jak np. ta, że lekarze muszą być inteligentni i mieć szacunek do filozofii (bo takich głównie poznawałam), a programiści nie dbać o swój wygląd, grać w gry i jeździć na survival, albo mieć dom, rodzinę i na to narzekać.

      Usuń
  3. Genderyzacja to jedno, ja niedawno u znajomych oglądałem jedną z nowszych "książeczek" z nowinkami LEGO. Był tam prezentowany zestaw Indiana Jones. W didaskaliach przedstawiono postacie serii wraz z wizerunkami. A zatem uśmiechnięty sławny archeolog i jego amerykańscy znajomi - również z pozytywną facjatą. Ale już niemiecki agent Arnold Thot ma mordę cynicznego draba, nie mówiąc o całej plejadzie rosyjskich agentów, których miny wyrażają złość, wściekłość, uśmiech sadysty itd.

    Za moich czasów wszyscy mieli po dwie kropeczki i uśmiech z nawiasiku horyzontalnego. No, ale to było przecież w czasach komuny... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alan, taka prezentacja innych niż amerykańska nacji to raczej "rykoszet" takiej ich prezentacji w filmie. W lego zawsze Ci dobrzy są uśmiechnięci, a Ci źli mają mordy zakapiorów (co najmniej od starego już zestawu z policjantami i złodziejem, bez żadnych nacji), a że w amerykańskich filmach już tak jest, że dobrzy są Amerykanie, a źli Niemcy i Rosjanie, to już nie Lego wina. A że filmy prawie wszystkie są amerykańskie...

      Usuń
  4. Co do Pani Gitarzystki, toż z Ciebie szczęściarz, że tak łatwo udaje Ci się wybrać, najlepszego dla Twojego Gustu gitarzystę. Ja nie mogę zawęzić do byle TOP 50, bo i jak tu porównać Marka Knopflera do Satrianiego, Younga do Claptona, Slasha do Townshenda, Nalepę do Borysewicza? I tak dalej, i tak dalej. I to przy zawężeniu do gitar prowadzących. A rytmiczni? A basowi?

    Szczerze zazdroszczę, że możesz tak radykalnie postawić sprawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Filus Problemy które masz w kontekście gitarowym, ja mam w wiolonczelowym ;) Czy Jorane, czy Ernst Reijseger, czy Giovanni Sollima, a może Peter Pejtsik, Julia Kent, czy Zoe Keating (he he, na szczęście pół na pół kobiet i mężczyzn - żadnej genderyzacji ;) ).

      A Kaki King stanowi po prostu klasę dla siebie samej - nikt nie gra tak jak ona, więc nie ma z kim porównywać. Po prostu jest najlepsza w oryginalnym sposobie gry który najbardziej mi się podoba ze wszystkich innych możliwości i w którym nie ma żadnej znanej mi konkurencji. ;)

      Usuń
    2. @Kazik
      Więc znasz ten ból ;)

      Co do Kaki, dobrze, że dodałeś, że nie ma żadnej znanej Ci konkurencji ;) Przesłuchałem, co znalazłem Jej w sieci, i... nie znalazłem niczego, czego bym już kiedyś nie słyszał. Przykłady podał chociaż poniżej "kolega" Piotrek. Mówiąc krótko, ponieważ gitara to mój ukochany instrument (do słuchania, bo grać to ja tylko na nerwach umiem ;)), skłaniam się do przekonania, że nie ma "oryginalnych" gitarzystów, są co najwyżej "charakterystyczni" (ewentualnie "rozpoznawalni" ;)).
      Z tych powszechnie "znanych i lubianych" to chyba najbardziej charakterystyczny jest Knopfler Mark, od razu słychać, że to On ;). I co do Niego to mogę jednak stwierdzić, że nie ma żadnej znanej mi konkurencji w stylu wytwarzanych dźwięków ;) i nikt nie gra jak On. A i tak, choć uwielbiam jego twórczość, nie stwierdzę, że jest Najlepszy. Ni dy rydy ;)

      Obawiam się, zaś, że po przesłuchaniu jakiegoś Wiolonczelisty mógłbym jednak z wrażenia wyrażać podobne opinie o Nim, jak Ty o Kaki (swoją drogą dobre, gitarowe nazwisko ma :). Ciekawe jak czuje bluesa?). Ku "rozpaczy" miłośników tego instrumentu ;)

      Podobnie jak o Vermeerze w kwestii malarstwa i o Protagorasie w kwestii filozofii ;)

      Usuń
  5. @Kazik
    Rozumiem, że kiedy piszesz o oryginalnym sposobie gry oraz o tym, że nikt nie gra tak jak ona masz na myśli to specyficzne wykorzystanie gitary nie tylko jako instrumentu melodycznego (z linią basową) ale również jako instrumentu perkusyjnego.
    Jest dosyć sporo znanych muzyków wykorzystujących możliwości gitary akustycznej dokładnie w ten sam sposób, wystarczy wspomnieć Michaela Hedgesa czy Prestona Reeda, o wpływie których sama Kaki King mówi, ale trzeba też powiedzieć na przykład o Eriku Mongrainie czy Andym McKee. Warto przypomnieć w tym momencie starego mistrza tappingu oburęcznego Stanleya Jordana czy polskiego Partyzanta, którzy - stosując tę samą technikę gry co Kaki King - nie używają pudła rezonansowego gitary jako instrumentu perkusyjnego, bo go po prostu... nie mają.
    Wobec powyższych przykładów gitara wydaje się instrumentem mocno genderyzowanym. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja to widzę trochę inaczej. Do tej pory Lego miało ofertę dla obu płci w przedziale 1,5 - 5 lat czyli Lego Duplo. A od 4 rż tylko Lego City, pojazdy, złodzieje itp. wszystko raczej w ciemnych barwach. Owszem, nigdzie nie było napisane, że to tylko dla chlopców, ale luka była jednak odczuwalna. ZNam mnóstwo dziewczynek w wieku 4 lat i żadna z nich się Lego City nie zainteresowała specjalnie. Jakoś zabawy w jeżdżące na sygnałach policje i łąpanie złodziei ich nie interesują. Kiedy więc zobaczyłam serię Lego Friends ucieszylam się, że pojawilo się coś, dzięki czemu dziewczynki będą chętnie konstruować z klocków i rozwijać się dzięki temu. Przejrzałam całą kolekcję i są w niej nie tylko laleczki gotujące obiad ale również np. dziewczyna na quadzie. Można więc kompletować dziewczynce różne zestawy. A chłopcom także Lego Friends można kupić. Julek dostał laleczkę na przyjęciu i do niej na ciastko przyjeżdża motocyklista z Lego City.
    Owszem, może lepiej by było gdyby ta seria nie była reklamowana jako "dla dziewczynek" tylko weszła na rynek jako nowość po prostu. Ale to już wiadomo, kwestie marketingowe.
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, to powinno być odwrotnie! Męski ludzik Lego piecze ciastka, a motocyklistka przyjeżdża do niego na czarnej maszynie! U nas w domu tak było przedwczoraj, Kazik, wraz z Ulą tu obecną, upiekł super ciastka a ja się łajdaczyłam na maszynie i przyjechałam na gotowe, o!

      Ula - ja się nic nie obraziłam. I mówię ci: nie mów że jest za późno, tylko od razu bierz się za karierę w IT. Tego wszystkiego można się nauczyć w domu, podszlifować na praktykach w NCDC i już.

      Usuń
  7. @Pacia i Ula
    Ech, teraz się narażę, ale na szczęście wygląda na to, że karierę programisty mam chwilowo zamrożoną ;). Całkowita prawda, nauczyć się programować jest banalnie łatwo. Mniej więcej tak jak kłaść cegły. Problem jest z sensem tego kładzenia ;)

    @Ula
    Teraz się dopiero narażę (byłym? ;)) Kolegom. Toż to żaden stereotyp, tylko czysta prawda, Programiści to strasznie prości i nieciekawi ludzie. Grają w gry, jeżdżą na survival i narzekają na rodziny. Żadnego zbawiania świata i tworzenia Nowego Lepszego Świata. Takie "Kaziki" to zupełne wyjątki.

    Na pocieszenie dodam, że nie jest najgorzej, Testerzy są jeszcze gorsi, bo nie jeżdzą na survival, tylko jedzą Pączki Od Babci. Takie Homery Simpsony. Z wyglądu też blisko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Filus

      Na całe szczęście dział QA coraz bardziej się feminizuje. ;)

      Usuń
    2. @Kazik:
      Przynajmniej ma kto nam notatki robić. ;)

      Usuń
  8. W kwestii LEGO City i jej nielubienia przez dziewczynki to się nie zgodzę. Lidka dostała na 3 urodziny zestaw z autobusem, przystankiem, warsztatem rowerowym i pizzerią i fajnie się nim bawiła i bawi (dopóki młody jej autobusu nie zarekwiruje).
    Faktem jest, że cieszy się, jeżeli w zestawie jest ludzik w wersji kobiecej (standardowy), ale równie dużą frajdę sprawia jej zabawa zestawami w których jest koń (dżip z przyczepą dla koni, stajnia którą budujemy z niezrzeszonych klocków, koń z zestawem przeszkód/wyposażenia stajni/jeźdźcem będący resztką po zestawie paradiso).
    Kupując klocki dla niej(lub sugerując innym) staramy się trafić w jej gust nie popadając w nadmierną różowość (choć aktualnie jest raczej fanką koloru fioletowego). Stąd dżip z przyczepą dla koni, camper (z panią i panem w zestawie) i wydaje mi się, że to funkcjonuje.
    Jeśli chodzi o duplo, to zainteresowania Lidki skupiają się przede wszystkim na budowaniu miasta z domkami, sklepem, placem zabaw i gospodarstwa rolnego. A na motor równie często jak motocyklistę w kasku wsadza babcię i dziadka, i to babcia prowadzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reakcją naszej 5-latki na reklamę zestawu LEGO Friends było - Kupisz mi to? - ale porozmawiałyśmy chwilę i ustaliłyśmy, że ilość ludzików dziewczyn w naszych klockach jest wystarczająca, Friends nie są kompatybilne z końmi, a ich funkcje spełniają Polly Pocket, których ma mnóstwo. Na razie zadziałało.

      W kwestii różowych klocków można się zaś wspomóc takim zestawem:
      http://creative.lego.com/en-us/Inspirations/BuildingInspirations/Group2/BI2.aspx
      lub http://search2.lego.com/?q=5560&lang=2057&cc=US
      który moim zdaniem jest wystarczająco kreatywny a jednocześnie zaspokaja potrzeby kolorystyczne.

      Usuń
  9. Z mojego dzieciństwa pamiętam, że LEGO było koszmarnie drogie. I swoją irytację, że moi młodsi bracia dostawali czasami jakieś najtańsze mikro-zestawy kosmiczne, do których krytyczne dla konstrukcji elementy gubili po 3 dniach, a ja nie nie dostawałam, bo w wieku 11 byłam na to 'za stara'. Gdy dostaliśmy dla naszych dzieci 4 kilo LEGO po Amorfisie i jego siostrze bawiłam się nimi chyba miesiąc nadrabiając te braki.
    W klasycznych LEGO i duplo najbardziej cenię uniwersalność, dzięki której się nie starzeją. Najstarsze klocki naszych dzieciaków mają powyżej 20 lat i tego po nich nie widać. Wydaje mi się, że estetyka Bionicle i Friends za kilka lat przeminie.

    Z tego względu uważam, że LEGO powinno starać się produkować jak najbardziej uniwersalne zabawki, aby jedynie wyobraźnia dzieci stanowiła granicę ich wykorzystania, a nie narzucony kontekst (czyli 'nie' klockom: tylko dla dziewczynek, militarnym oraz licencyjnym np. Auta, Kubuś Puchatek, Bob Budowniczy)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlaczego dziewczynki nie bawiły się klockami Lego Technics? Bo ich nigdy nie dostawały. Ja miałam jeden zestaw w posiadaniu (nie pamiętam czy był on mój czy mojego brata) i bardzo chciałam mieć więcej, ale niestety były za drogie. Lego Paradise też mi się podobało, ale nie wyobrażam sobie bawić się ciągle w pływanie w basenie i jedzenie lodów. Najfajniejsze było budowanie, tworzenie, łączenie klocków ze wszystkich zestawów. Myślę, że wszystko zależy od tego jakie zabawki rodzice kupują swoim dzieciom... ale tu może być pułapka, bo zabawki często kupują dziadkowie, ciocie itd i oni przeważnie dla dziewczynek wybierają wszystko co różowe, a dla chłopców wszystko co różowe nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostatnio Pacia była u naszych znajomych, których syn bawi się wózkiem i lalkami. Ale robi to tylko w ukryciu, ze względu na presję społeczną ze strony rówieśników. Wstydzi się nawet własnej mamy, jeśli ta zobaczy go podczas takiej zabawy.

    OdpowiedzUsuń