niedziela, 8 maja 2011

Dzieci zdalnie sterowane

Byłem dziś światkiem niezwykłej sceny. W dzień ten piękny i ciepły mieszkańcy miasta wylegli na błonia. Takoż i my uczyniliśmy z Pacią i Alanem. Błonia to połać trawy w środku miasta zasadniczo wolna od psich ekskrementów, co musi dokonywać się w sposób zgoła cudowny, zważywszy na ogólną ilość tej substancji w okolicy i upodobanie psów, czy może raczej posiadanych przez nie ludzi, do defekacji na zielonym. Wszystkie wymienione okoliczności miały zapewne wpływ na to, iż tak wielu mieszkańców miasta, w pozycji horyzontalnej, naświetlało dzisiaj w tym miejscu swą skórę.

Trawa na błoniach przystrzyżona jest na tyle krótko, że wspaniale może się po niej przemieszczać odpowiednio duży, zdalnie sterowany samochód. Takiego rodzaju wehikuł znalazł się tam dzisiaj, wzbudzając oczywiście ogólne zainteresowanie, przejawiające się głównie w wianuszku dorosłych mężczyzn, oraz młodzieńców, otaczających właściciela modelu i żywo z nim dyskutujących. Jak się po chwili okazało, nie byli to jedyni zafascynowani tematem.

Alan z miejsca ruszył w pogoń po trawie za poruszającym się kilkukrotnie od niego szybciej samochodzikiem. Ja z kolei początkowo biegłem za Alanem, oceniwszy prawdopodobieństwo jakiegoś wypadku na całkiem spore. Po chwili zrozumiałem jednak, iż ten pojazd genialnie wprost lawiruje pomiędzy ludźmi, kocami, piłkami i wózkami, jeżdżąc w tę i z powrotem i ani na moment nie zwalniając - chylę czoła przed operatorem tej machiny. Wtedy się zatrzymałem, bacznie jednak obserwując sytuację. Dzięki temu zobaczyłem coś, co mi wcześniej umknęło. Dokładnie tą samą czynnością co Alan pochłonięta była cała czeredź dziatek mniej więcej w jego wieku, czyli około lat 3. Przypominało to sforę psów w swym pędzie zawsze zwróconych w kierunku ofiary, czy też może coś na kształt ławicy ryb. Widok był nieziemski. Stałem oniemiały i patrzyłem na fascynujące ruchy zdalnie sterowanych dzieci.

2 komentarze:

  1. Dopuki biegłeś za Alanem byłeś sterowanym radiowo ojcem

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak kocięta ganiające za włóczką. Duże dzieci w skrytości pewnie miały chęć wyrwania właścicielowi magicznego pudełka z anteną.

    OdpowiedzUsuń