sobota, 5 lipca 2008

O tym jak wdrażamy Scruma

Jak przypuszczam większość z tych, których tytuł zachęcił do lektury tego wpisu, o Scrumie już cokolwiek wie - zatem nie będę tu opisywał założeń samej metodyki.

Jakiś czas temu stwierdziłem, że w naszym Javowym teamie w NCDC wewnętrzna komunikacja nieco szwankuje. Świetnym na to remedium okazał się wzięty ze Scruma pomysł na codzienne 15 min. meetingi.

Spotykamy się zawsze o 12.00 - w samo południe. :) By efektywnie realizować to założenie zamówiliśmy od razu w administracji firmy (nie mylić z sys-tech :), gumowego kurczaka - taką zabawkę dla psa. Otóż jest to element nieodzowny - osoba która spóźni się na spotkanie nosi za karę owego ptaka na szyi :) - takie są reguły.

A tak na poważnie - zabawny element pozwala przełamać patetyczność formy "zebrania", która ludzi odstrasza - szczególnie na początku. IMO kurczak to był świetny pomysł.

Drugi istotny element - spotykamy się poza biurem - a w zasadzie na podwórku. Mówiąc ściśle na parkingu umiejscowionym na tyłach biura. By trafić na parking wystarczy przejść jakieś 20m. Zmiana otoczenia ma swoje niewątpliwe zalety. Można się nieco przewietrzyć, a i potencjalnych rozpraszaczy mniej.

Firmowa impreza integracyjna odbywająca się na zamku w Tucznie wypadła akurat w dzień dziecka. Jechaliśmy całymi rodzinami łącznie z dziatwą - każde z dzieciąt otrzymało w prezencie piłkę - taką lekką, plażową, udekorowaną wizerunkami misia Puchatka, kaczora Donalda i tym podobnymi ornamentami zachodniej dziecięcej logosfery.

Nasz Alan jest jeszcze zbyt młody by z piłki tej uczynić użytek. Po imprezie znalazła się ona w biurze i spoczywała pomiędzy biurkami - nie chciało mi się jej nieść do domu.

Po pewnym czasie z piłki owej uczyniliśmy użytek zgoła odmienny od zamysłu jej wytwórców. Na daily stand-ups stanowi ona rodzaj "tokena" - dzierży ją osoba, która aktualnie referuje własne zagadnienia projektowe.

No i jest jeszcze jedna świecka tradycja. Po skończonym spotkaniu gramy mecz z użyciem tej piłki - 10-15 min. Mamy w firmie piłkarzyki, ale jednak prawdziwy, zespołowy sport kontaktowy to zupełnie co innego. ;)

13 komentarzy:

  1. I tylko samochody z alarmami przeszkadzają :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogłeś mnie bardziej zniechęcić do tego Scruma...

    - gumowy kurczak na szyi dla spóźnialskich
    - wyjazdy firmowe z całą rodziną

    Czyli wszystko to czego bym nie chciał.

    OdpowiedzUsuń
  3. @roman
    Odnośnie Kurczaka - widać nie jesteś fetyszystą ;)

    Odnośnie wyjazdów z rodziną - co firmowy wyjazd integracyjny na paintball i inne sporty extremalne ma wspólnego ze Scrumem?

    Jedna z idei które stoją za Scrumem jest taka, że "programiści to ludzie, a nie zasoby". Mam wrażenie, że inne aspekty naszej corporate culture też by Ci się nie spodobały. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Odnośnie Kurczaka - widać nie jesteś fetyszystą ;)"

    Nie lubię takiego piętnowania ludzi, wkładania im na głowę spiczastych czapeczek, wieszania gumowych kurczaków, itd. To upokarzające.

    Jeżeli chcecie ludzi przyzwyczaić do nie spóźniania się, to dlaczego np. nie ustalicie, że osoba która się spóźniła po spotkaniu pisze krótkiego maila podsumowującego co było powiedziane na spotkaniu? Z jednej strony to coś przydatnego (utrwala się rzeczy w ludzkiej pamięci), z drugiej strony programiści nie lubią pisać tekstów "normalnych" i będą starali się przychodzić na czas ;-)

    "Odnośnie wyjazdów z rodziną - co firmowy wyjazd integracyjny na paintball i inne sporty extremalne ma wspólnego ze Scrumem?"

    Zajmuje ponad 2 akapity w notce pod tytułem "O tym jak wdrażamy Scruma".

    "Jedna z idei które stoją za Scrumem jest taka, że "programiści to ludzie, a nie zasoby"."

    Moim zdaniem, większość ludzi w niedzielę woli spędzać czas wolny tak jak im się podoba, na ogół nie na wyjazdach integracyjnych. Zasoby natomiat chętnie pojadą gdzie korporacja wskaże. Czy te wasze wyjazdy są obowiązkowe?

    Ty na to możesz patrzeć inaczej, ale ja pracując 8-9 godzin dziennie w mojej firmie, czuję się dostatecznie zintegrowany z resztą zespołu, po prostu dlatego że pracujemy razem. Nie potrzebuję wyjazdów na paintballa. Kiedy mam ochotę, idę z nimi na piwo po pracy. Kiedy nie mam, zajmuję się swoimi prywatnymi sprawami. Firma woli motywować pracowników zarobkami niż imprezami, co mi bardzo odpowiada ;-)

    "Mam wrażenie, że inne aspekty naszej corporate culture też by Ci się nie spodobały. :)"

    Jeżeli wasza kultura korporacyjna polega na wydawaniu pieniędzy na wyjazdy integracyjne, a oszczędzaniu na sprzęcie na którym pracujecie (takie mam wrażenie na podstawie zdjęć na waszej stronie), to mi się faktycznie nie podoba. Ale moja idealna kultura pracy to:
    1. traktuj mnie z szacunkiem
    2. jasno określ, czego ode mnie oczekujesz
    3. daj mi odpowiednią swobodę realizacji moich zadań
    4. daj mi narzędzia na odpowiednim poziomie (czyli: nie każ kodować na laptopie, kup duże dwa monitory, porządne biurko, odpowiednie oświetlenie w biurze)
    5. szanuj moje życie prywatne.

    Wypadacie kiepsko w punktach 1., 4. i 5. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No to ja się może wypowiem jako uczestnik:
    Ad.1) Każdy jest szanowany. Nikt nie stoi naburmuszony bo mu kazali kurczaka założyć. To jest zabawne. Widzę, że kolega pracuje w smutnym zespole. Ten motywator wystarczy. Bardzo rzadko zdarza się, żeby ktoś się spóźnił.
    Ad.4) To zdjęcia są stare ;) Choć Twoja reakcja sugeruje, że przydało by się coś uaktualnić :)
    Ad.5) Nikt nie każe Ci jechać na takie imprezy. Nikt nie każe Ci brać rodziny. Pieniądze to nie wszystko. Firma się rozwija i nie da się w nieskończoność utrzymać tak fajnej specyficznej atmosfery, która jest u nas. Takie spotkania pozwalają lepiej się poznać. Poznać jako ludzi, a nie specjalistów. Uwierz mi, warto było tam być.

    Notatka za karę to wg mnie też zły pomysł. Tu chodzi o wymianę informacji, pomysłów na rozwiązanie problemów, a nie o to żeby pamiętać czym zajmuje się 6 kolegów.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Nikt nie stoi naburmuszony bo mu kazali kurczaka założyć."

    Presja grupy każe udawać, że Ci się to podoba. Znany mechanizm społeczny.

    "Widzę, że kolega pracuje w smutnym zespole."

    Nie, my po prostu humor realizujemy w tradycyjny sposób, czyli spontanicznie żartujemy sobie, często z siebie nawzajem (ale w relacji 1-1 a nie grupa-1). Natomiast nie stosujemy grupowych rytuałów piętnowania jednostki.

    Matomiast pomysł robienia spotkań poza biurem mi się podoba, tylko fajnie żeby to było ciche i wygodne miejsce.

    Czy ja dobrze zgaduję, że dodatkowym powodem robienia spotkań na parkingu jest wypalenie papieroska? ;-)

    " Ten motywator wystarczy. Bardzo rzadko zdarza się, żeby ktoś się spóźnił."

    Czyli jednak nie jest taki fajny ten kurczak, skoro ludzi skutecznie motywuje do niespóźniania się.

    "Takie spotkania pozwalają lepiej się poznać. Poznać jako ludzi, a nie specjalistów."

    Po co?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja ze swojej strony żadnej presji nie zauważyłem. Nie widziałem również, aby ktoś się źle czuł z tym kurczakiem. To przechodzi raczej w jakiś rodzaj zabawy. Ale mogę się mylić... psychologiem nie jestem.

    Papierosy odpadają, akurat nikt z naszego teamu nie pali :)

    Dlaczego warto poznawać ludzi? Bo nie samą pracą człowiek żyje?

    hej

    OdpowiedzUsuń
  8. Takie pytanie: są ludzie u was, którzy mówią "nie chcę jechać na paintballa", "nie chcę nosić gumowego kurczaka"? Bo jeżeli nikt tak nie mówi, a firma zatrudnia >10 osób, to IMHO raczej świadczy to o tym że presja jest, niż że tacy zgrani jesteście.

    "Dlaczego warto poznawać ludzi? Bo nie samą pracą człowiek żyje?"

    No właśnie! Nie samą pracą człowiek żyje, więc nie musi się koniecznie przyjaźnić i poznawać bliżej akurat z kolegami z pracy. Rozumiem i zgadzam się z tezą "fajnie jest znać kogoś bliżej", nie zgadzam się z tezą "powinienem czynić wysiłek, żeby poznać bliżej kolegów z pracy". Jak będę chciał, to poznam. Jak nie, to nie. Nie muszę kogoś bardzo lubić, żeby z nim współpracować. A wolny czas wolę spędzić z żoną, niż z kolesiami których twarze i tak oglądam 8-9 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak są tacy, którzy nie chcą paintball'a. Choćby ja i wiele innych. Do kurczaka to się nie tyczy bo każdy może i chcąc nie chcąc musiał przyjąć zasady spotkań.

    Odnośnie poznawania ludzi. Takie wypady firma robi 2 razy w roku. Nie ma przymusu jechania. Może to zależy też od charakteru. Ja, jak i żona, lubimy poznawać ludzi. 1 czy 2 razy w roku, na wycieczce, są ku temu dobrą okazją. Myślę, że 5 dni w roku nie tylko z żoną nie będą stracone. Ale oczywiście jak kto lubi :) Ja osobiście nigdy nie czułem, żeby ktoś wywierał na mnie presję. Ani z zespołu, ani z "władz". Może po prostu jestem nieoprawnym optymistą ;-)

    hej

    OdpowiedzUsuń
  10. @Roman

    Pewien bardzo niemodny w naszym kraju filozof napisał kiedyś, że "byt określa świadomość" - ze zjawisk otaczającej nas rzeczywistości jesteśmy w stanie pojąć tylko tyle na ile pozwala nam zdobyta wcześniej wiedza. Innych oceniamy przez pryzmat własnych doświadczeń.

    Czy kiedykolwiek usłyszałeś uwagę w rodzaju "don't jump into conclusions"? :) W komentarzach do tego posta wysunąłeś szereg supozycji. Tak się składa, że wszystkie one są błędne. Czy Twoja expresja tutaj nie świadczy o jakimś nieuświadomionym osobistym problemie, z którym usiłujesz się zmierzyć? Przepraszam że tak psychologizuję, ale mnie to zafrapowało.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie no, stary. Na takie oklepane chwyty to ja się nie dam złapać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. No to polecam kolejnego posta :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Roman, ja też pracuję w tej firmie i w tym zespole. Ze swoimi domniemaniami walnąłeś jak kulą w płot.

    Jestem pewien, że gdyby komuś kurczak bardzo przeszkadzał, powiedziałby o tym i nie musiałby go zakładać. Wyjazdy czy paintball nie są obowiązkowe i nie wszyscy na nie jeżdżą. Mam laptopa bo sam chcialem go mieć. Akurat te pięć punktów ta firma moim zdaniem spełnia znakomicie.

    "Czyli jednak nie jest taki fajny ten kurczak, skoro ludzi skutecznie motywuje do niespóźniania się."

    Czy dla Ciebie kara jest jedyną motywacją?

    OdpowiedzUsuń