- Misu, co ty robisz, nie możesz malować po ścianie.
- Co ty w ogóle Alanowi mówisz, niech maluje. Pamiętasz jakie u mnie w domu były malunki na ścianach?
- Twój permisywizm nawet czasem dla mnie jest za mocny, ja po prostu nie znoszę remontów.
- Gdybym był artystyczny tak jak kiedyś, to wszystko by tu było pokryte freskami. Jak Max Ernst bym malował.
Po jakimś czasie:
- Widziałaś wczoraj jakie u kaktusostwa pięknie pomalowane przez dzieci ściany - misiu, jeśli chcesz to możesz malować.
- No to dlaczego twoim zdaniem robiliśmy remont?
- Żeby było estetycznie.
- No właśnie.
- Alan, słyszysz, mama krytykuje twoją działalność artystyczną - malarstwo białego człowieka.
No i Pacia mało nie wykitowała zachłystując się ze śmiechu konsumowanym właśnie śniadaniem. Szkoda że przy tym nie parsknęła, bo może jakaś piękna forma by powstała na ścianie lub nawet suficie. ;)
A ja faktycznie przestałem wykonywać przedmioty artystyczne odkąd poszedłem na pierwsze studia techniczne. Przy mojej dyskalkulii musiałem szybko nabyć kompetencję bycia liczydłem - sama znajomość teorii matematyki w tym nie pomagała. Droga do celu prowadziła przez tysiące rozwiązywanych zadań z analizy matematycznej i algebry. Mam wrażenie że te żmudne studia jakoś mi wyłączyły twórczą wrażliwość na świat. Ale z pewnością nie wyłączyły umiłowania dla piękna.
Mural stanowiący ilustrację tego posta nosi tytuł Na pierwsze czyste słowo. Max Ernst wymalował go na ścianie mieszkania Paula Éluarda, którego żoną była Gala - późniejsza żona Salvadora Dalí. Ernst, Éluard i Gala żyli przez trzy lata w ménage à trois. O analogicznym związku rodziców Bertranda Russela oraz guwernera ich dzieci, już kiedyś wspominałem. Zresztą jak dokumentują biografowie i Russela nie ominęły w życiu relacje o takim charakterze. Intryguje mnie też ménage à trois w przypadku Nietzschego i Huxleya. Chciałbym kiedyś coś więcej na ten temat poczytać. Najwyraźniej poliamoria nie jest zjawiskiem nowym.
Więcej o serii Nerdowskie dialogi.