Wczoraj byłem na wykładzie Xaviera Bayle, temat brzmiał "feminizacja świadomości". Mocno mnie to wydarzenie poruszyło. Po części ze względu na drastyczność faktów relacjonowanych bez żadnych ogródek, po części ze względu na bliski mi temat, ale przede wszystkim ze względu na szczerość i otwartość prelegenta - hiszpańskiego artysty, czy też raczej artywisty, mieszkającego od jakiegoś czasu w Polsce. Polski nie jest jego językiem ojczystym, ale mimo to, a może po części właśnie dzięki temu, siła ekspresji tego człowieka zrobiła na mnie wielkie wrażenie.
Opowiadał on tak naprawdę o historii swojego aktywizmu i związanej z tym autorefleksji. Protest zawsze skierowany jest przeciwko czemuś, więc Xavier próbował jak najgłębiej zrozumieć czemu tak naprawdę się sprzeciwia. Promocja weganizmu motywowana jest sprzeciwem wobec założenia, iż zwierzę którym jest człowiek traktuje się lepiej niż inne gatunki. Idee typowe dla feministycznej krytyki społecznej to z kolei wyraz protestu przeciwko nierównemu traktowaniu kobiet i mężczyzn. Analogicznie idee lewicowe, to protest przeciwko nierównemu traktowaniu ludzi ze względu na status materialny, pochodzenie społeczne, etc.
Wspólny mianownik dla wszystkich tych form protestu stanowi przekonanie, które Xavier określa mianem egalitaryzmu, co symbolizuje czysty, biały slajd jego prezentacji - wszystkie istoty są równe. Bardzo szeroko rozumiany egalitaryzm staje się zatem wartością autoteliczną, aksjologicznym arché - pierwotną zasadą określającą warunki poprawnych wartościowań etycznych, a wszelkie formy aktywizmu ważne dla Xaviera, sprowadzają się tak naprawdę do zabiegów o przywrócenie egalitaryzmu w tych kontekstach, w których go obecnie brakuje.
Pozostaje pytanie, o źródła deficytów egalitaryzmu - zamiast leczyć skutki, może warto usunąć przyczynę wszelkich nierówności? Na licznych przykładach Xavier próbował pokazać, że defaultowa we wszelkich ludzkich kulturach akceptacja nierówności między:
- ludźmi
- kobietami, a mężczyznami
- ludzmi, a innymi niż nasz gatunkami zwierząt
jest tak naprawdę konsekwencją utrwalających się od 6000 lat patriarchalnych paradygmatów społeczno-cywilizacyjnych. Najsensowniejszy aktywizm właśnie w nie przede wszystkim powinien uderzać, i je kwestionować.
Większość egzemplifikacji bazowała na zestawieniu patriarchalnej eksploatacji kobiet (np. w związku z przemocą lub reifikowaniem ich osób do poziomu inkubatorów produkujących żołnierzy, czy pracowników), a analogicznym uprzedmiotowieniem zwierząt hodowlanych, głównie wszak samic (masowa wymuszona reprodukcja, ubój, inseminacja, etc.). Na jednym slajdzie Xavier zestawiał np. analogiczny patologiczny stan ludzkiej waginy i kurzej kloaki, spowodowany analogiczną eksploatacją - tego rodzaju porównań było wiele, a wszystkie bardzo drastyczne.
Skoro nie patriarchat, to matriarchat - nie tyle feminizm, co "feminizacja świadomości". Nasycenie dyskursu kobiecymi wartościami takimi jak:
- opiekuńczość i troska o innych zamiast agresji
- dialog i konsensus zamiast walki
- współdziałanie zamiast rywalizacji
- relacje poziome zamiast hierarchii
Właściwie to co mówi Xavier, bardzo mocno pokrywa się z moim światopoglądem. Nazywam siebie feministą, ale nie dlatego iż afirmuję nową kobiecość budowaną na genderowo męskich wartościach, lecz dlatego iż chciałbym, by kultura nasza najwyżej stawiała typowo genderowo kobiece wartości.
Jedyny mój zarzut co do wykładu dotyczy wyidealizowanego obrazu funkcjonowania matriarchalnych społeczności. Brak rzetelnych danych antropologicznych co do takich grup w kulturach Pan sapiens. Kultura szympansów bonobo stanowi z kolei dosyć interesujący przykład matriarchatu - swoją drogą interesuje mnie jakie znaczenie w tym kontekście ma aspekt promiskuityzmu Pan paniscus - kontaktów seksualnych w stadzie nieograniczonych ani pozycją osobnika w hierarchii, ani monogamią, ani standardami heteroseksualnymi. Do jakiego stopnia rozluźnianie opresji seksualnej w kulturze ludzkiej korelować może z ową "feminizację świadomości"?
Xavier pokłada nadzieję w feminizowaniu świadomości małych społeczności - chodzi o pojawienie się oddolnych zmian w świadomości trybalnej, coś na kształt indiańskich plemion. To z pewnością ważne. Ja mam natomiast wrażenie, że te "najzdrowsze" społeczeństwa odkryły w mniejszym lub większym stopniu o czym tu mowa. Mam na myśli Skandynawów. Ilość kobiet w polityce Danii, Szwecji, czy Finlandii, jest jak sądzę symptomem bardzo wartościowych przemian w zakresie "feminizacji świadomości", dokonujących się od lat w tych krajach.
Miałem okazję wiele razy obserwować efekty tych procesów na ulicach Kopenhagi, Sztokholmu, czy Oslo, ale także odnaleźć je w kręconych tam filmach, pisanej tam literaturze dla dzieci, ale przede wszystkim usłyszeć w rozmowach o wartościach prowadzonych z mieszkającymi tam ludźmi. Jakoś z całym tematem skojarzył mi się holenderski film "I am a girl":
Na nieszczęście dla pozaludzkich gatunków zwierząt, właśnie surowy klimat północy Europy spowodował iż żyjący tu ludzie bardziej niż inni zaczęli opierać swe przeżycie na niewolniczej eksploatacji innych gatunków. Właśnie o absurdzie tego zbrodniczego patriarchalnego paradygmatu traktował pokazany na początku wykładu film: