Wózek dotarł na początku tygodnia. Dzisiaj odbyły się próby na dłuższym dystansie. Właściwie jak do tej pory nie znalazłem wad tego sprzętu, a kilkoma rzeczami jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Pasażer usadowiony jest znacznie niżej niż w tradycyjnym wózku, co poprawia znacznie stabilność całej konstrukcji, a także bardzo ułatwia branie zakrętów - można zrobić bardzo ciasny skręt na dużej prędkości, a wózek nawet się nie przechyla.
Duże kółka (jak od małego rowerka) świetnie sobie radzą na szczecińskich granitowych trotuarach - Alan podskakuje znacznie mniej niż w drugim wózku (przejętym teraz przez babcię), a i pokonywanie wszelkich krawężników czy schodków to teraz bajka.
Niby jest to spacerówka, a można skonfigurować ją tak, że dziecko prawie zupełnie leży. System regulacji nachylenia oparcia jest genialny w swej prostocie - sprowadza się do jednego troczka który można naciągnąć/popuścić zupełnie dowolnie - nie ma ograniczenia do określonych pozycji nachylenia.
A co najważniejsze, Alanowi też się dzisiaj podobało, bo cieszył michę przy tej większej niż dotąd prędkości podróżnej. Niestety jeszcze nie przestawiłem prędkościomierza na 16" koła, więc nie wiem jak szybko teraz mkniemy. :)
Jedyne co mnie frasuje to aspekty ekologiczno-socjologiczne - przedmiot ów przemierzył zapewne ocean by dostać się z Azji do Hameryki, po czym zaliczył analogiczną drogę na stary kontynent. Doprawdy w dziwnym świecie przyszło nam żyć. :)