poniedziałek, 19 września 2011

O potrzebie transgresji

Początkowo chciałem odpowiedzieć Roziemu na komentarz pod postem rzeczywistość jest ciekawsza niż telewizja, ale wyszło tego trochę, więc będzie kolejny wpis.

To co zostało z inspiracji Nergala podarte, nie ma dla mnie dużego znaczenia. Chodzi mi raczej o mechanizm transgresji - przekraczania granic wyznaczonych przez kulturowe paradygmaty (tabu) - w tym przypadku judeochrześcijańskie. Sam mechanizm transgresji nie ma nic wspólnego z satanizmem, ale jeśli analizować motywację (skłonności psychologiczne, a nie poglądy) działań satanistów, to wyraźnie się ujawnia.

Weźmy prosty przykład transgresji w języku. W Polsce występuje bodaj jedno transgresyjne religijnie przekleństwo - "krucafuks". Ale w kulturze frankofońskiej takie terminy jak "komunikant", czy "tabernakulum" nie znane już są w ich znaczeniach religijnych, lecz funkcjonują powszechnie wyłącznie jako wulgaryzmy, i to o bardzo dużym ciężarze gatunkowym. Zasadzały się one pierwotnie na profanacji tego co sakralne poprzez zestawienie go ze świeckim i przyziemnym kontekstem - dziś mało kto pamięta etymologię tych słów.

Podobną transgresją jest przekręcenie krzyża do góry nogami, albo symulowanie bycia rubasznym biskupem. Najśmieszniejsze jest to, że powstały w ten sposób wizerunek antysakralny przepełniony jest jeszcze większą nawet pompatycznością niż pierwowzór - tym razem demoniczo-mroczną. Obserwacja tych procesów dostarcza mi sporo radości. ;)

Nie uważam by w samym mechanizmie transgresji było coś złego, sam znajduję przyjemność w byciu obrazoburcą. Mówienie o Jahwe jako mściwym bóstwie wulkanicznym, które stanowiło pierwowzór ideowy szatana, sprawia mi podobną satysfakcję, co kalanie wizerunku szatana sugestią że robi on kupę. :) Podobnie będę się nabijał wraz Fellinim z pokazu mody eklezjalnej, jak i z image scenicznego Behemota.

"Mordowanie kotów" o którym pisałem to oczywiście żart - figura czynu złego przypisywanego satanistom. Pamiętam z dzieciństwa na mojej dzielni ukatrupione koty. Kumple mający starszych kolegów mówili że to sataniści. Wśród ludzi kilka lat od nas starszych było ich sporo. Ile w tym prawdy, nie potrafię stwierdzić.

Niektórzy transgresji bardzo potrzebują na co dzień, a znęcanie się nad zwierzęciem również jest jej formą. Nie każda transgresja jest etycznie zła (np. modyfikacje ciała), lecz ta właśnie jest. Czy występy Nergala w telewizji mogą skłonić kogoś do transgresji? - z pewnością. Czy będzie to transgresja o negatywnych skutkach etycznych? - tego nie wiem, ale jest to w granicach prawdopodobieństwa.

Oficjalnych denominacji satanizmu jest kilka. Na studiach miałem kolegę laveyowca (tzw. satanizm ateistyczny), z którym wiele na ten temat przegadałem. Punkt 10 który Rozie podaje pochodzi z jedenastu przykazań satanizmu tego właśnie odłamu. Ale inne odłamy uznają szatana za osobę i jak przypuszczam czczą tę postać na różne sposoby. Z pewnością jakość obrządku zależy wtedy od stopnia transgresji, a ten skorelowany jest z przekraczaniem nie tylko norm dominującej religii (wymiar estetyczny), ale także norm etycznych.

Słyszałem kiedyś amerykański pole joke o Polaku homoseksualiście: spał z kobietami. Analogiczny można opowiedzieć o Polaku sataniście: jest ojcem chrzestnym. To też o Nergalu. ;)

2 komentarze:

  1. Błąd merytoryczny - Nergal satanistą nie jest i bardzo mocno odcina się od tego nurtu. W którymś wywiadzie powiedział (później przeszukam youtube), że w Boga nie wierzy, więc w szatana też nie. Nergal jest raczej bliżej Thelemy, zresztą na spółę z Azarewiczem piszą teksty, to coś znaczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. @Brat Mózg Dopóki nie złoży aktu apostazji, formalnie jest katolikiem ;) A tak na poważnie, to kim Nergal jest, nie ma dla mnie dużego znaczenia. Gdybym np. przyjaźnił się z nim, to pewnie by mnie to w jakimś stopniu interesowało. Postrzegam go natomiast jako celebrytę, i nie tyle interesuje mnie co on myśli lub mówi o sobie samym, lecz jak jest odbierany przez innych (np. fanów, duchownych, etc.) i z jakich powodów. O tym właśnie są oba te wpisy. Być może byłoby to jaśniejsze, gdybym pisał "satanizm" i "satanista" w cudzysłowie. Nie trzeba "wierzyć w szatana", by być satanistą ateistycznym. Przeciwnie - trzeba wtedy wierzyć w jego nieistnienie. Najuczciwsza intelektualnie wydaje się zatem postawa agnostycyzmu w kwestii istnienia szatana, lecz wybacz, ale robi się dla mnie za wesoło. ;) Agnostycyzm ... zaraz, zaraz, gnostycyzm, thelema. Gnostycyzm w takim wydaniu wydaje się antytezą klasycznego agnostycyzmu - transgresją. Coś na zasadzie: "skoro odwracanie krzyża do góry nogami już takie demode, to poprzewracajmy trochę nudny areligijny agnostycyzm". Kilka "istot duchowych" i już jest zajebiście. ;)

    OdpowiedzUsuń