- Coś brzydko jebie.
- Acze, ale czy to nie jest pleonazm, bo czy coś może "ładnie jebać"?
- Masz rację, ale mi się podoba to zestawienie słów z różnych kontekstów - grzeczne "brzydko" i niegrzeczne "jebać".
Więcej o serii Nerdowskie dialogi.
- Coś brzydko jebie.
- Acze, ale czy to nie jest pleonazm, bo czy coś może "ładnie jebać"?
- Masz rację, ale mi się podoba to zestawienie słów z różnych kontekstów - grzeczne "brzydko" i niegrzeczne "jebać".
Więcej o serii Nerdowskie dialogi.
Początkowo chciałem odpowiedzieć Roziemu na komentarz pod postem rzeczywistość jest ciekawsza niż telewizja, ale wyszło tego trochę, więc będzie kolejny wpis.
To co zostało z inspiracji Nergala podarte, nie ma dla mnie dużego znaczenia. Chodzi mi raczej o mechanizm transgresji - przekraczania granic wyznaczonych przez kulturowe paradygmaty (tabu) - w tym przypadku judeochrześcijańskie. Sam mechanizm transgresji nie ma nic wspólnego z satanizmem, ale jeśli analizować motywację (skłonności psychologiczne, a nie poglądy) działań satanistów, to wyraźnie się ujawnia.
Weźmy prosty przykład transgresji w języku. W Polsce występuje bodaj jedno transgresyjne religijnie przekleństwo - "krucafuks". Ale w kulturze frankofońskiej takie terminy jak "komunikant", czy "tabernakulum" nie znane już są w ich znaczeniach religijnych, lecz funkcjonują powszechnie wyłącznie jako wulgaryzmy, i to o bardzo dużym ciężarze gatunkowym. Zasadzały się one pierwotnie na profanacji tego co sakralne poprzez zestawienie go ze świeckim i przyziemnym kontekstem - dziś mało kto pamięta etymologię tych słów.
Podobną transgresją jest przekręcenie krzyża do góry nogami, albo symulowanie bycia rubasznym biskupem. Najśmieszniejsze jest to, że powstały w ten sposób wizerunek antysakralny przepełniony jest jeszcze większą nawet pompatycznością niż pierwowzór - tym razem demoniczo-mroczną. Obserwacja tych procesów dostarcza mi sporo radości. ;)
Nie uważam by w samym mechanizmie transgresji było coś złego, sam znajduję przyjemność w byciu obrazoburcą. Mówienie o Jahwe jako mściwym bóstwie wulkanicznym, które stanowiło pierwowzór ideowy szatana, sprawia mi podobną satysfakcję, co kalanie wizerunku szatana sugestią że robi on kupę. :) Podobnie będę się nabijał wraz Fellinim z pokazu mody eklezjalnej, jak i z image scenicznego Behemota.
"Mordowanie kotów" o którym pisałem to oczywiście żart - figura czynu złego przypisywanego satanistom. Pamiętam z dzieciństwa na mojej dzielni ukatrupione koty. Kumple mający starszych kolegów mówili że to sataniści. Wśród ludzi kilka lat od nas starszych było ich sporo. Ile w tym prawdy, nie potrafię stwierdzić.
Niektórzy transgresji bardzo potrzebują na co dzień, a znęcanie się nad zwierzęciem również jest jej formą. Nie każda transgresja jest etycznie zła (np. modyfikacje ciała), lecz ta właśnie jest. Czy występy Nergala w telewizji mogą skłonić kogoś do transgresji? - z pewnością. Czy będzie to transgresja o negatywnych skutkach etycznych? - tego nie wiem, ale jest to w granicach prawdopodobieństwa.
Oficjalnych denominacji satanizmu jest kilka. Na studiach miałem kolegę laveyowca (tzw. satanizm ateistyczny), z którym wiele na ten temat przegadałem. Punkt 10 który Rozie podaje pochodzi z jedenastu przykazań satanizmu tego właśnie odłamu. Ale inne odłamy uznają szatana za osobę i jak przypuszczam czczą tę postać na różne sposoby. Z pewnością jakość obrządku zależy wtedy od stopnia transgresji, a ten skorelowany jest z przekraczaniem nie tylko norm dominującej religii (wymiar estetyczny), ale także norm etycznych.
Słyszałem kiedyś amerykański pole joke o Polaku homoseksualiście: spał z kobietami. Analogiczny można opowiedzieć o Polaku sataniście: jest ojcem chrzestnym. To też o Nergalu. ;)
Satanizm jest produktem ewolucji kultury, podobnie jak katolicyzm, czy chrześcijaństwo w ogólności. Tożsamość współczesnego satanisty nie jest autonomiczna w tym sensie, że buduje się w opozycji do tradycji chrześcijańskiej - przez negację, czy też transgresję. "Szatan", "diabeł", "Lucyfer", etc., to pojęcia żywe w zachodniej teologii, o zdecydowanie pejoratywnych konotacjach. W kontekście satanizmu pojęcia te zostają dowartościowane. Interesująca jest zatem geneza tych idei w tradycji chrześcijańskiej.
Silne przekonanie o istnieniu boga zła chrześcijaństwo zawdzięcza wpływom gnostyckim i manichejskim. Wywodziły się one zarówno z dawniejszych religii o silnie zaznaczonym dualizmie, jak i z tradycji greckiej. Dualizm to wizja współistniejących bogów dobra i zła. Wpływy filozofii greckiej z kolei powodowały wiązanie dobra z duchem, zła zaś z materią. Bóg zła to równocześnie demiurg - stworzyciel materii. Gnoza była oczywiście chrześcijańska - to znaczy postać Chrystusa zajmowała tu istotne miejsce. Był on rozumiany jako "wysłannik" boga dobra. Po przeczytaniu mitów o Jahwe gnostycy doszli do bardzo logicznego wniosku, iż ten stworzyciel materii (Genesis), a przy tym istota niesłychanie mściwa i oczekująca przejawiania agresji, musi być bogiem zła. No bo w końcu jaki wniosek można wysnuć po przeczytaniu opisu genocydów dokonywanych na przedstawicielach innych grup etnicznych i kulturowych - np. Madianitach. Chrześcijaństwo miało od samego zarania uniwersalne, czyli nie-etnocentryczne założenia. To stanowiło o jego nośności w ówczesnym tyglu kulturowym basenu Morza Śródziemnego. Obraz Boga zlecającego rzeź innych grup etnicznych, z pewnością nie pasował typowemu świeżemu chrześcijaninowi wyrosłemu w kulturze helleńskiej.
Poglądy gnostyckie stopniowo tępiono jako tzw. "herezje", czyli odstępstwa od ortodoksji. To co nazywano "herezją" stanowiło zazwyczaj złożony pogląd metafizyczny. By go podważyć, należało go najpierw zrozumieć i sformułować, a zatem uciec się do słownika pojęciowego "heretyków" i dzięki niemu "ortodoksję" dopiero wyprodukować. W tym przypadku polega ona zasadniczo na tym, że szatan istnieje jako osoba, ale nie można go nazwać bogiem. W ten podskórny sposób poglądy heretyków, z początku właśnie gnostyków, stawały się przez wieki częścią tak oficjalnej doktryny kościoła, co i wierzeń ludowych. Pokłosiem tych ewolucyjnych procesów jest współczesna koncepcja "szatana" - "osobowego zła", będącego antytezą dobrego i miłosiernego boga chrześcijańskiego monoteizmu. W oczywisty sposób prowadzi to do faktycznego politeizmu, szczególnie uwzględniwszy wszelkie hierarchie supernaturalnych bytów pośrednich jak anioły, czy przetransformowany w postać wierzeń maryjnych kult "bogini matki".
Satanista niszczący Biblię postępuje w pewnym sensie absurdalnie, choć prawdopodobnie nie zdaje sobie z tego sprawy. Gdyby zniszczył części z mitami odnośnie życia Jehoszuy (tzw. Nowy Testament) byłoby to jeszcze zrozumiałe. Ale niszcząc tzw. księgi Starego Testamentu "w imię szatana", niszczy równocześnie najstarszą pisaną spuściznę po tymże - przynajmniej z punktu widzenia gnostyków, dzięki którym satanizm mógł się w ewolucji kultury wyłonić.
Piszę to w wszystko w kontekście występów Nergala-satanisty w TVP. W komentarzach hierarchów Kościoła katolickiego na ten temat pobrzmiewa właśnie esencjalne i zarazem osobowe rozumienie "wcielonego zła", którego wyznawcy nie można dopuszczać przed publiczne kamery. Podczas gdy "zło" które w dyskursie społecznym nas interesuje, nie jest metafizyczną konstytucją bytu supernaturalnego, lecz kwalifikacją etyczną ludzkich czynów. Trudno mi sobie wyobrazić, by same występy Nergala w telewizji były złe w sensie etycznym. Pozostaje natomiast pytanie, czy jego zaangażowanie będzie miało potencjał takiego wpływania na odbiorców, by w sensie etycznym postępowali źle? Wydaje mi się, że to najistotniejsze pytanie w obecnej sytuacji, ale niestety mam zbyt mało danych, by na nie odpowiedzieć.
Mam wrażenie że jedyną skuteczną metodą deprecjonowania satanistycznego patosu jest satyra. Czy ktoś, kto widział "kaka demona", skłonny będzie jeszcze do zabijania kota w celu złożenia ofiary szatanowi?
Boże, szatanie i wszelkie byty supernaturalne znane i nieznane razem wzięte - bądźcie błogosławione za to, iż uczyniłyście mnie wolnym od potrzeby gapienia się w telewizor. Jeśli tylko jest to w waszej mocy, to sprawcie jeszcze żeby telewizyjne memy nie przenikały do Internetu. ;)
Temat znalazł kontynuację we wpisie O potrzebie transgresji.
Alan postawił wczoraj żółtą koparkę obok R2-D2 i mówi:
Łoli będzie się teraz bawić z Iwą. Będzie zbierać kjubowe śmieciuszki.