niedziela, 28 października 2012

O czym nie wolno mówić dzieciom?

W naszej kulturze panuje powszechne przekonanie, iż pewne tematy zarezerwowane są wyłącznie dla ludzi dorosłych. Nasza fizjologia, seksualność, śmierć, przemoc i okrucieństwo - wszystkie są otoczone specyficznym tabu. Chronimy dzieci przed świadomością istnienia pewnych aspektów rzeczywistości, przynajmniej do czasu osiągnięcia przez nie adekwatnego poziomu “dojrzałości", uprawniającego do poznania prawdy.

Ale czy problem faktycznie leży w tym, że dzieci są "niedojrzałe", czy też raczej w tym, że my jako dorośli nie potrafimy znaleźć języka w którym moglibyśmy opowiedzieć naszym pociechom o pewnych sprawach? Ci którzy mieli okazję zapoznać się z książkami Pernilli Stalfelt, doskonale wiedzą o czym mówię. Wydane także u nas: "Mała książka o kupie", "Mała książka o miłości", "Mała książka o śmierci" i "Mała książka o przemocy", w przystępny sposób wyjaśniają młodemu czytelnikowi sprawy, na które dorośli spuszczają najczęściej zasłonę milczenia.

Istnieje jeszcze jedno tabu zarezerwowane dla dzieci, o którym Stalfelt nie pisze - dotyczy tego, w jaki sposób ludzie naszej kultury w rzeczywistości traktują inne zwierzęta - świnki, krówki, wielkanocne kurczęta, króliczki, jelenie, dziki, kaczuszki, zajączki, czy też słonie, tygryski, małpki, wielbłądy, delfiny i wszelkie inne dzikie stworzenia tresowane na potrzeby pokazów cyrkowych.

To tabu przełamała Ruby Roth. Do tej pory wydała dwie książki dla dzieci “That’s Why We Don't Eat Animals”, oraz "Vegan Is Love” i przymierza się do napisania trzeciej. Pięknie maluje - książki składają się z jej wspaniałych ilustracji oraz skierowanego do dzieci komentarza. Wyłania się tu zupełnie inny obraz zwierząt niż ten przedstawiany w kreskówkach, czy popularnych animacjach. Nie jest to malarstwo realistyczne - symboliczna geometryzacja daje bardzo interesujące i nieco surrealistyczne rezultaty. Jedno jest jednak pewne - przedstawione na ilustracjach zwierzęta nie są w najmniejszym stopniu zantropomorfizowane - nie mają ludzkich oczu i wymuszonych szerokich uśmiechów. Mimo iż symboliczne, to pokazane są w kontekście ich prawdziwej egzystencji. Zarówno kiedy żyją na wolności, jak i wtedy gdy zamknięte są w klatkach stworzonych przez człowieka.

Ruby Roth porusza całe spektrum tematów, począwszy od ekologii, poprzez różny sposób w jaki traktujemy zwierzęta domowe i hodowlane, same warunki hodowli i uboju, okrucieństwo polowania, wszelkie sposoby wykorzystywania zwierząt jak np. testy kosmetyków, czy rozrywka, a kończąc na bardzo ogólnych tematach jak podtrzymywalność (sustainability) współczesnego systemu ekonomicznego. Mimo tak ogromnego ciężaru gatunkowego poruszanych tematów, nie znajdziemy w tych ilustracjach epatowania drastycznymi obrazami. Są w tym względzie bardzo oszczędne, a autorka skupia się na tym by pokazać, że świat wegan może wyglądać inaczej - jest światem zdrowia, empatii i miłości do wszystkiego co żyje.

Szczerze mówiąc przed zapowiedzianym wydaniem 'Vegan Is Love' miałem sporo obaw czy taka książka przysporzy więcej zwolenników, czy przeciwników promowanym przez autorkę wartościom, bliskim także czytelnikom Vege. Po pojawieniu się książki na Ruby Roth spadł grad krytyki. Czy wegańska dieta jest odpowiednia dla dzieci? Czy są one konfrontowane z drastycznymi obrazami? Czy uczą się dzielić ludzi według ich stosunku do innych zwierząt? Kontrowersji jest mnóstwo zarówno w internecie jak i w amerykańskich telewizjach co i rusz zapraszających w związku z tym autorkę na wywiady. A ona zawsze jest przygotowana - odpowiada bardzo zwięźle i merytorycznie, a równocześnie emanuje tym rodzajem wewnętrznego ciepła, które ujmuje jej rozmówców i telewidzów. Widać iż temat jest dla niej niezmiernie ważny i przy tym dogłębnie przemyślany. Oto jedna z jej wypowiedzi:

Większość książek i filmów dla dzieci przejawia antropomorfizm i myślę że to w rzeczywistości oddala nas od zwierząt, ponieważ automatycznie zaczynamy myśleć o nich w związku z fikcyjnymi atrybutami. Podobnie z ZOO i cyrkami które mimo deklaracji iż uwrażliwiają ludzi na los zwierząt, w rzeczywistości przynoszą dokładnie odwrotny skutek - czynią nas obojętnymi na wykorzystywanie i eksploatację zwierząt.

W wywiadach Roth mówi o tym, że nie istnieje uniwersalna idea tego co jest odpowiednie, a co nieodpowiednie dla dzieci i że przedstawienia w jej książkach nie odbiegają od tego co mogą one zobaczyć w telewizji. Najbardziej chyba drastyczna ilustracja, ta przedstawiająca zwierzęta poddawane testom, nam dorosłym może wydawać się nieodpowiednia, ponieważ znamy kontekst - widzimy otwarte rany i ingerencję w ciało. Dziecko widzi z kolei zwierzątka które mają "ałki", czy strupki. To jest dobry punkt wyjścia do dyskusji z nimi na ten temat. Pozostaje jedynie wątpliwość, czy dzieci po lekturze “Vegan Is Love” nie zaczną z kolei nienawidzić ludzi wyrządzających zwierzętom krzywdę - np. rybaków łowiących ryby. Roth przytacza w tym kontekście badania pokazujące iż wegańskie dzieci zasadniczo skłonne są do większego altruizmu, wątpliwość jednak pozostaje. Trudno natomiast nie zgodzić się z nią co do tego, że ostrze krytyki winno być skierowane w stronę przemysłu zbudowanego na masowej eksploatacji zwierząt, nie zaś przeciwko książce dla dzieci.

Roth namalowała piękne ilustracje, tak by dotrzeć jak najgłębiej do młodych umysłów nieskażonych jeszcze moralną znieczulicą - jeśli można zmieniać świat, to warto zacząć od świadomości dorastających pokoleń. Obrazy zwierząt i ludzi opatrzone są też świetnymi komentarzami - pisać w prosty sposób o tym co ważne jest najtrudniej. Autorka jest wspaniałą artystką, ale też wspaniałym człowiekiem. Widać iż jej twórczość płynie z bardzo głębokiego przekonania. Nie wiem czy wiedziała, że swoją publikacją ściągnie na siebie aż takie gromy, ale w ich obliczu nie ugięła się, lecz stanęła dzielnie, by sprostać krytyce. A jej odpowiedź na krytykę to nie antagonizm i walka, lecz najgłębsze świadectwo tego na czym polega szeroka empatia - "weganizm to miłość".

Wracając do tytułowego pytania - o czym nie wolno mówić dzieciom? Najwyraźniej ograniczają nas nie tyle same tematy, co język którego użyjemy, by o nich powiedzieć. Wizualny przekaz opisanych tu książek jest jak najbardziej adekwatny do opowiadania naszym latoroślom o chorobach cywilizacji która uczyniła z organizmów innych czujących istot fabryki produkcji białka. Nie bójmy się mówić dzieciom prawdy - Ruby Roth dodaje nam otuchy mówiąc: "nie musimy się obawiać niczego, czego zmiana leży w naszej mocy."

Powyższy tekst w nieco innej formie i z innym tytułem ukazał się w październikowym numerze magazynu Vege. Publikuję go również tutaj, uzupełniając o kilka ilustracji.

Aktualizacja

Dzięki wydawnictwu Cień Kształtu możemy się cieszyć pierwszą z książek Ruby Roth po polsku, wydaną pod tytułem Dlatego nie jemy zwierząt.

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Może o pszczołach - nie pamiętam dokładnie, a nie mogę zweryfikować, bo książki chwilowo wybyły.

      Usuń
  2. A ja się czepnę, żeby lepiej zrozumieć. Pada zdanie: „świat wegan[...]jest światem zdrowia, empatii i miłości do wszystkiego co żyje”. Czy to oznacza, nieuznawanie np. roślin jako życia? Czy też ta miłość, empatia jest równa i równiejsza dla różnych organizmów? Tak czy siak, co w takim razie decyduje o lepszym traktowaniu jednych organizmów od drugich?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Empatia jest zdecydowanie "równa i równiejsza". Ja osobiście nie mam empatii z organizmami bez ośrodkowego układu nerwowego. Byłbym skłonny powiązać stopień mojej empatii ze stopniem cerebralizacji danego organizmu, gdyby nie to, że nie mamy sensownych miar takiego stopnia. Dlatego dla zgody z własnym sumieniem przyjmuję tutaj maksymalnie szerokie kryteria.

      Osobną kwestią jest "miłość do wszystkiego co żyje", w tym przypadku metaforyczna, przejawiająca się w dążeniu do zachowania homeostazy ekosystemów. Odbicie tego rodzaju myślenia również można znaleźć w opisywanych tu książkach, stąd takie moje sformułowanie.

      Usuń
  3. Spróbuj wytłumaczyć lwom czy tygrysom, że powinny przejść na wege. Sorry, ale argumentacja, że zgodnie z naturą i miłością do wszystkiego, człowiek powinien być wege do mnie nie trafia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem do jakiego mojego argumentu się odnosisz? Mam wrażenie że do jakiegoś "interpolowanego", więc trudno mi się ustosunkować.

      A co lwów i tygrysów - one nie mają wyboru, zaś wszystkożerny Pan sapiens ma. Jeśli nie trafiają do Ciebie argumenty z zakresu etyki przypisującej status moralny innym niż my zwierzętom. To może trafią te czysto racjonalne z zakresu efektywności produkcji. By wyprodukować kilogram wołowiny, należy zużyć min 6-7 kg soi. W przypadku innych rodzajów mięsa ta proporcja dochodzi nawet do 1:50. Nie muszę chyba dodawać, że Pan sapiens od wieków doskonale trawi soję, a zwierzęta hodowlane niekoniecznie, bo naturalnym ich pożywieniem jest trawa. Masowa zamiana organizmów zwierząt w wysokostratne fabryki przetwarzania białka, typowa do tej pory jedynie dla kultury zachodu, jest jednym z większych absurdów naszej cywilizacji i zwykłym idiotycznym nałogiem. Szczególnie szkodliwym w kontekście głodu na świecie, oraz coraz bardziej opłacalnej produkcji biopaliw. Niestety ludzie w Chinach i Indiach zachłystują się właśnie tymi absurdami - modele pokazują, że skutki tego będą fatalne, ponieważ sytuacja obecna nie zapewnia sustainability, a na dodatek do 2050 produkcja mięsa ma się podwoić.

      Proponuję poczytać co na ten temat mówią ostatnio James Cameron, Bill Gates, Biz Stone, eksperci Banku Światowego, eksperci ONZ, etc. Wystarczy rzucić okiem na statystyki, ot choćby te z raportu World Watch za 2012.

      Tutaj jest wystąpienie Philipa Wollena, byłego wiceprezesa australijskiego Citibanku na ten temat. Podaje sporo liczb. Jeśli jesteś zainteresowany źródłem ich pochodzenia, to chętnie udostępnię.

      Usuń
  4. W którymś odcinku kultowego Wonder Showzen (najlepszy program dla dzieci nie dla dzieci) jest skit w którym dzieci komentują filmy pokazujące jak fabrykowane jest mięso. Mocne.

    OdpowiedzUsuń