Czyje uczucia religijne obraża krzyż-transformers na głowie patriarchy? Też bym chciał taką czapkę, ale przytwierdziłbym sobie do niej inne transformersy - szubienicę, gilotynę, pal, krzesło elektryczne, dyby, drut kolczasty i tym podobne symbole zinstytucjonalizowanej przemocy.
Jestem pod wrażeniem cerkiewnego usability! Po gadżetach ich poznacie?
OdpowiedzUsuńA ja nie rozumiem?
OdpowiedzUsuńChodzi mi o to, jak dziwnie wyznaczone są kryteria religijnej profanacji w naszej kulturze. Oburzenie wzbudziła działaczka FEMENU ścinająca krzyż w geście poparcia dla Pussy Riot. Ale ten sam gest w skali mikro, wykonany na nakryciu głowy Cyryla I, już nie jest niczym szczególnym. Warto wspomnieć na marginesie, że poparcie patriarchy dla Putina było jednym z powodów protestu matriarchalnych cipek, za który zostały skazane na 2 lata łagru (ana suromai, hej). A wziąwszy jeszcze pod uwagę czym w istocie był krzyż w czasach Jehoszuy (bo tak najprawdopodobniej brzmi właściwe imię człowieka, którego historia stała się źródłem tego całego zamieszania) - przedmiotem służącym torturowaniu ciała człowieka przez długie godziny, w jeden z najstraszliwszych sposobów - to już w ogóle wyłania się kulturowa sieczka. A nam się wydaje że inne kultury są "egzotyczne".
UsuńDzięki :)
UsuńAle c'mon, krzyż na czapce jest innej kategorii, a samo złożenie ma charakter zarówno odwracalny i utylitarny.
Usuń