Trafiłem na takie kuriozum i pokazałem Paci - jeden z zestawów klocków LEGO wydany w związku z emisją filmu Toy Story. A ona na to:
Platon by się załamał, gdyby zobaczył taki cień cienia cienia.
Idea wojownika, której wcieleniem są amerykańscy marines, których etos poznajemy w związku z filmami wojennymi o Wietnamie, które w istocie są antywojenne, ale dzieci o tym nie wiedzą, dlatego produkuje się dla nich adekwatne zabawki w kategorii "żołnierzyki". Takie właśnie postaci zostały sportretowane w filmie Toy Story, gdzie scenariusz odwołuje się do świata wyobraźni dziecka. Zielone figurki imitują zachowania domniemanych prawdziwych wojaków, ale poruszają się w dosyć szczególny sposób, ponieważ do ich stóp przytwierdzone są podstawki będące elementem paradygmatu żołnierzykowego.
Toy Story jest o tyle szczególny, że był pierwszą produkcją pełnometrażową stworzoną całkowicie przy użyciu generowanej komputerowo trójwymiarowej grafiki. Innymi słowy wszystko co widzimy na ekranie to tylko wizualizacja relacji matematycznych opisujących różne obiekty w wirtualnej przestrzeni (w sensie platońskim idealnej, abstrakcyjnej). Innymi słowy samo wrzucenie danych matematycznych na nośnik w postaci dysku twardego to pierwszy "cień" (w tym przypadku składający się z potencjałów magnetycznych). Wygenerowane klatki filmu to kolejny cień.
Sekwencje filmu pokazujące zielone militarne postaci, do tego stopnia wryły się odbiorcom w pamięć, że sensowna stała się produkcja zabawek, formą swoją nawiązujących do figurek z ekranu. Jednakże wykonanie wiernej plastikowej kopii kinowego żołnierzyka jest nieakceptowalne w paradygmacie klocków LEGO. Dlatego żołnierzykami zostały typowe "ludziki LEGO" (będące swoją drogą reprezentacją idei człowieka w ogóle), lecz w tym przypadku całkowicie zielone (tak jak uproszczony w celu obniżenia kosztów produkcji pierwowzór pierwowzoru). Elementem dopełniającym całość jest podstawka przytwierdzona do nóg ludzika, która w paradygmacie LEGO czyni go niezdolnym do niezależnego zginania nóg w stawie biodrowym. Innymi słowy te ludziki LEGO są celowo uczynione dysfunkcyjnymi, by stało się zadość formie adekwatnej z tą filmową.
Nie interesuje mnie, czy filozoficzni postmoderniści mają rację - skoro nie istnieje "prawda przez duże P", to nie ma też kryteriów pozwalających to sensownie rozstrzygnąć. ;) Bardziej dumam nad tym, w jakim świecie przyjdzie bytować Alanowi. Wszak te symulakra i symulacje stają się dla odbiorcy przezroczyste. Ja po prostu miałem w dzieciństwie żołnierzyki. Teraz widzę, że przez dwie i pół dekady nagle bardzo dużo w temacie żołnierzyków się zmieniło i myślę że rozumiem dlaczego. Ale dla dzieci które wchodzą w taką zastaną sytuację, to tło nie istnieje - jest kompletnie przezroczyste. W dodatku akceleracja zmian o których piszę zdaje się dokonywać w tempie wykładniczym.
Toy Story obejrzałem już jako dorosły człowiek, motywując się tym, iż w rozumieniu współczesnej kultury pomaga znajomość tak istotnego źródła memów. Była to wszak produkcja przełomowa i w dodatku kolejne wydania niezmiernie ważnego dla mnie debiana są nazywane imionami postaci z tej animacji. Potem obejrzałem jeszcze raz, by określić czy historia nadaje się dla Alana. W połowie wyłączyłem, stwierdziwszy że ilość pokazanej przemocy jest zbyt duża.