niedziela, 28 listopada 2010

Alan kolorowy i w czapce



Alanowa logosfera

Oglądałem właśnie "12 małp" Terryego Gilliama, kiedy Alan zaczął gadać przez sen:

Automatem robi pik, "do ciebie mówię".
Są lataczeczki klapnące, jedziemy samochodem do morze-fale.
To jest fontaneczeczka i lataczeczek.
To jest chłopaczek bliźniaczek.

Misiu powtórzył tę sekwencję kilka razy. Mam pewien wgląd w Alanową logosferę, spróbuję więc rozjaśnić znaczenie specyficznych słów. Kawałek z automatem jest z Ijona Tichego w wersji z surrealnego serialu niemieckiego

Chodzi o fragment z epizodu Kongres Futurologiczny, w którym automat z napojami okazuje się być ambasadorem koronnym innej cywilizacji.

Lataczeczek, fontaneczeczka - misiu zdrabnia bardzo wiele słów. Potrafi też wiele razy iterować deminutywne suffixy - np. mleczuszeczeczuszeczko.

Klapnący to tyle, co będący w stosunku do poziomu pod pewnym kątem innym niż kąt prosty, a także zmieniający dynamicznie ten kąt. Np. "poklapnąć" to tyle co doprowadzić kąt do zera stopni, np. w związku z wywrotką jakiegoś przedmiotu na podłogę. "Klapnąca" może być antena na dachu samochodu, jeśli nie sterczy w górę, ale także obracający się wiatrak, czyli lataczek (najczęściej jeszcze dodatkowo zdrabniany) - misiu kocha wszelkie lataczeczki. Znaleźliśmy taki film o nich na tubce:

Mam wrażenie, że Alan stosuje suffix "fale" po to, by precyzyjnie odróżnić znaczenia terminów "morze" i "może". Lataczeczki z kontekście "morze-fale" oznaczają zapewne turbiny wiatrowe w okolicach Pobierowa, które misiu miał przyjemność widzieć z bliska - jak przypuszczam kolosalny lataczeczek zrobił na nim adekwatne wrażenie.

Chłopaczek bliźniaczek - trudno powiedzieć czy Alan wymyślił to sam. Pierwszy raz określił w ten sposób własne odbicie w lustrze. Teraz mówi tak także o innych dzieciach płci męskiej.

BTW Ijona Tichego, misiu ostatnio oznajmił:

Alanek musi zrobić sobie elektronicznego towarzysza.

Chyba przyszedł czas na intensywniejszą socjalizację z rówieśnikami. Wczoraj weszliśmy do jednego sklepu. Misiu stanąwszy w progu oznajmił:

To skromny malutki sklepik.

:) Zacytował Sophie z Ruchomego zamku Hauru.

sobota, 20 listopada 2010

Wiolonczeliści: skrzypek Michał Jelonek :)

To jest pierwszy post z cyklu "Moi ulubieni wiolonczeliści" i traktuje o ... skrzypku :) . Wiolonczela jest moim ukochanym instrumentem. Od jakiegoś czasu sam próbuję grać, niestety z marnymi efektami. Alan nie bardzo daje mi ćwiczyć - znajduje tę czynność dużo mniej atrakcyjną, niż zabawę nóżką wiolonczeli (można wysuwać). :)

Moje poważniejsze zainteresowanie muzyką smyczkową zaczęło się jednak od skrzypiec. Na jakąś imprezę ktoś przyniósł płytę zespołu Ankh, który właśnie zyskał pewien rozgłos po sukcesie na festiwalu w Jarocinie. To było objawienie - kapela, która miała w instrumentarium skrzypce, i to trzymane w rękach muzyka grającego wcześniej w orkiestrze symfonicznej - efekt był bardzo świeży. Oto jak prezentował się Ankh w Jarocinie w roku 1993:

Nabyłem od razu własną pierwszą kasetę Ankh, tzw. czarną, a zaraz potem białą - akustyczną. W zasadzie nie byłem fanem zespołu, lecz jego skrzypka - Michała Jelonka. Zacząłem też czytać różne biografie Paganiniego, i kupować kasety z nagraniami jego kaprysów i koncertów skrzypcowych. Pamiętam że w dzieciństwie muzyka skrzypcowa raczej mnie odstręczała. Nagle zacząłem znajdować wielką przyjemność w słuchaniu popisów gry skrzypcowej - kontemplować nie tylko piękno kompozycji (Paganini nie był bardzo wybitnym kompozytorem), ale także trudność wykonania danego utworu.

Czytałem kiedyś wywiad z Jelonkiem, w którym opowiadał w jaki sposób znalazł się w Ankh. Spotkali się całkiem przypadkowo, na jakimś przeglądzie teatralnym. Jelonek grał wcześniej w orkiestrze symfonicznej i występ z "rockmanami" był dla niego zupełnie nowym doświadczeniem. Jego koledzy technicznie byli przeciętnymi muzykami, natomiast mieli coś, czego w swoim dotychczasowym życiu muzycznym skrzypek nie doświadczył - poczucie wolności. Jelonek mówił, że poczucie wolności tworzenia, to właśnie to, czego zaczął się wtedy uczyć.

Mieliśmy z pacią okazję porozmawiać z Michałem, po którymś koncercie Ankh. Wyglądał już zupełnie inaczej niż w Jarocinie. Wpisał się w konwencję długowłosych frontmanów, a do skrzypiec podłączony miał efekt, przełączany stopą. Brzmienie było coraz ciekawsze.

Kolejne płyty zespołu Ankh zachwycały mnie stopniowo coraz mniej. Są tam pojedyncze kawałki które cenię. Jakość masteringu była dużo wyższa niż wcześniej, ale nie czułem już tej pierwotnej świeżości obecnej na czarnej płycie. Potem przeczytałem, że na ostatniej płycie Ankh Jelonek nie występuje wcale.

Jakaż była moja radość, kiedy okazało się że Michał po latach wydał nową płytę. Tutaj kawałek z tego wydawnictwa o wielce sugestywnym tytule BaRock:

Choć tytuł "Jelonek" sugeruje album solowy, skrzypek ma tutaj dosyć mocne wsparcie ze strony sidemanów. Co ciekawe na tym krążku nie ma ani jednego utworu z wokalem, co jak na polską scenę muzyczną stanowi duży ewenement. Szczerze mówiąc wokal najbardziej mi przeszkadzał w twórczości Ankh - tworzył specyficzny klimat, jak to ujął mój kolega, "artystowski" :) - cokolwiek pretensjonalny. Jakość dźwięku na "Jelonku" jest bardzo wysoka. Nasz współczesny Paganini nie jest może najciekawszym kompozytorem, za to technicznie doskonały i w dodatku czuje ducha dzisiejszej muzyki.

wtorek, 16 listopada 2010

Inwestycje uczuciowe

Nie po to kochamy dzieci, by nam to uczucie odwzajemniały, lecz by kochały własne.